Kiedy kładę się wieczorem i akurat tego dnia mam dość świata, życia, pracy i żony, wyobrażam sobie, że płynę dziewiętnastowiecznym żaglowcem dookoła Ziemi, wypatruję piratów i ciszy na morzu, i słodko zasypiam z tym marzeniem. Z książki Doris Brett „Bajki, które leczą” dowiedziałem się, że zupełnie bezwiednie robię coś, co każdemu chłopcu i dziewczynce (ciągle w nas ukrytych) bardzo pomaga leczyć duszę.
Pewnego niedzielnego popołudnia, kiedy właśnie skończyliśmy nierobienie wszystkiego, co zaplanowaliśmy zrobić podczas tego weekendu, do pokoju wślizgnęła się nasza mała córeczka.
– Mamusiu – powiedziała głosem, który przypomina głos Grety Garbo w roli Camilli. Spojrzałam na nią zaskoczona. Jeszcze przed chwilą śmiała się i chichotała, rozmawiając ze swym tatusiem.
– Boli mnie głowa w brzuszku – poskarżyła się. Przyjrzałam się jej. Rzeczywiście wyglądała na zmartwioną. Nietrudno było zgadnąć, że „ból głowy” w jej brzuszku zaczął się dokładnie wtedy, gdy tatuś, głosem najradośniejszym, na jaki potrafił się zdobyć, oznajmił, że za tydzień rozpoczynają się zajęcia w przedszkolu.Martin, mój mąż, analityk komputerowy, jedyny racjonalista w naszym domu, cierpliwie starał się rozproszyć jej lęki, regularnie siadywał przy niej i tłumaczył, że w przedszkolu nie ma nic, czego można by się bać. Amantha siedziała spokojnie i nie przerywała, ale wystarczyło spojrzeć w jej oczy, by dostrzec tam wątpliwości tak ogromne, jak Wielki Kanion.
To właśnie wtedy opowiedziałam Amancie pierwsze opowiadanie o Ani – małej dziewczynce, która mieszkała w brązowym, ceglanym domu z mamusią i tatusiem oraz dużym czarnym psem, takim jak pies Amanthy. I podobnie jak Amantha, Ania miała problem. Martwiła się tym, że pójdzie do przedszkola. Opowiadanie mówiło o zmaganiach Ani z lękami i o jej drodze do pomyślnego rozwiązania problemu.
Amantha była oczarowana. Prosiła o opowiedzenie tej historii jeszcze wiele razy, a kiedy nadeszły pierwsze dni jej przedszkolnej kariery, poradziła sobie bardzo dobrze, tak samo jak Ania. Nie było w tym nic zaskakującego, ponieważ Amantha tylko z pozoru słuchała zwykłego opowiadania dla dzieci, natomiast na głębszym poziomie wykorzystała je, i to skutecznie, jako sposób pokonania swoich lęków. A stało się to możliwe dzięki temu, że utożsamiała się z bohaterką opowiadania – Anią. W gruncie rzeczy nie możemy wyręczyć naszych pociech w rozwiązywaniu ich problemów. Muszą w końcu nauczyć się, jak sobie z nimi radzić. Możemy jedynie pomóc, dając im siłę, wiarę w siebie i nadzieję na znalezienie skutecznego rozwiązania.W przeszłości taka wiedza docierała do dzieci poprzez legendy, baśnie i podania opowiadane przez wędrownych poetów i pieśniarzy, niezliczonych krewnych, przyjaciół i starszych rodu. Dzisiaj jesteśmy tego prawie pozbawieni. Zwyciężyła telewizja i komputery. Wielu młodych rodziców nie wie, jak opowiadać historie, nie zdaje sobie również sprawy z ich wartości i wpływu, jaki mogą wywierać na dzieci.
Rodzaj ludzki ma wysoce rozwiniętą umiejętność wizualizacji i wyobrażania sobie różnych rzeczy, myślenia o świecie i doświadczania go poprzez „oczy naszego umysłu” i tak naprawdę dopiero zaczynamy odkrywać, jak niezwykle skutecznym narzędziem jest ludzka wyobraźnia. W laboratoriach psychologowie wykazali, że kiedy wyobrażamy sobie, iż biegamy, nasze nogi drgają tak, jakby pracowały, chociaż siedzimy nieruchomo na krześle. Badania ujawniły, że wyobrażanie sobie, jak się gimnastykujemy, może zwiększyć nasze umiejętności. Może zauważyłeś, jak na igrzyskach sportowcy, na przykład tyczkarze, przed skokiem stoją z zamkniętymi oczami, kiwają lekko głowami i robią dziwne miny. Tak naprawdę widzą wtedy w myślach swój rozbieg i doskonały skok. Podobnie jak reakcję fizyczną, wyobraźnia może wywołać reakcję emocjonalną. Wiele spośród dziecięcych lęków dorośli uważają za irracjonalne, ale z punktu widzenia dziecka są one uzasadnione. Dzieci wyglądają podobnie jak dorośli. Wszystkie mają niezbędne zewnętrzne „wyposażenie”: ręce, nogi, nosy, usta. Mówią tym samym językiem, co my. Nietrudno zatem przyjąć założenie, że myślą tak jak my. Ale tak nie jest. Dobry przykład stanowi tutaj lęk przed wejściem do wanny. Przeciętny dwulatek nie uświadomił sobie jeszcze, że jego ciało jest zbyt duże, by zassał je odpływ wody, więc jego lęk przed wanną jest reakcją zrozumiałą. Opowiadania są jednym ze sposobów pomagania dziecku w pokonaniu lęków.
P.S. Nie podpisałem się pod tym tekstem, bo żadne z napisanych słów nie pochodzi ode mnie. Są wybrane i żywcem zacytowane z książki Doris Brett. Niech wystarczą za najlepszą recenzję tego, jak żywo, barwnie, ciekawie i mądrze napisana jest ta książka – poradnik dla przyszłych „opowiadaczy” dzieciom.
Ci z nich, którzy nie bardzo wiedzą, jak się do tego zabrać, znajdą w książce kilkanaście krótkich opowiadań rozbrajających lęki najczęściej nachodzące nasze dzieci. Są to opowiastki Doris Brett, jakie pomogły oswoić strachy i obawy jej córeczki. Wystarczy zmienić imiona i kilka prostych realiów, aby móc opowiedzieć taką historyjkę-lekarstwo swojemu dziecku czy wnukowi. Opowiadajcie im własne bajki, a będą szczęśliwe.
O „Bajki, które leczą” można pytać w dużych księgarniach lub u wydawcy – Gdańskiego Wydawnictwa Psychologicznego pod telefonem 0-58-551-61-04 i e-mailem: gwp@gwp.pl.