Czasami trzeba zamienić się okropnego babsztyla, aby zatrzymać przy sobie mężczyznę.
Problemy zaczęły się wtedy, kiedy zaszłam w ciążę – oznajmiła cichym głosem Karolina. – Przez kilka tygodni leżałam w szpitalu, potem w domu. Nie pozwalano mi się podnieść, nie mówiąc nawet o wyjściu do lokalu, podróżach czy bankietach, co dotąd tworzyło ośrodek naszego życia. Tomasz, mój mąż, nie zamierzał ze mną przesiadywać. Służbowe bankiety wszak stanowiły część jego obowiązków, więc uważał, że jest usprawiedliwiony. Nie rozumiał, dlaczego się denerwuję. A ja czułam się okropnie. Łudziłam się, że po urodzeniu córki sytuacja wróci do normy. Że będziemy oboje wychodzić, a po nocach kochać się jak kiedyś.
– Ale powrót do dawnych relacji okazał się nierealny – odgadłam.
– Tomek zobojętniał. Teraz na przykład odwiedza nas jego koleżanka z pracy. Przychodzi wypiękniona, podczas gdy ja ledwie zipię przy dziecku.
– Boi się pani, że zdradza?
– Owszem. Nie. Sama nie wiem. Chcę się bronić, lecz nie mam pojęcia jak? Obrazić się? Jego to nie wzrusza.
– Niewesoło – pomyślałam. – Karolina utraciła kontrolę nad związkiem. – A ta dziewczyna – zagadnęłam – może po prostu was lubi?
– Jego na pewno – odparła z goryczą.
– W stosunku do mnie zachowuje się lekceważąco i wrednie. Ostatnio na przykład usiadła, zakładając nogę na nogę w taki sposób, że oboje widzieliśmy jej majtki. Wkurzyłam się i wyszłam z pokoju.
– Z mężem pani o tym nie porozmawiała?
– Nie.
– Czemu?
– Bałam się, że mnie wyśmieje.
O więcej nie pytałam. Rozłożyłam karty.
Wynikało z nich, że mąż Karoliny nie szanuje jej i rzeczywiście ma romans, ale być może istnieją szanse na poprawę relacji.
– Trzeba ustalić podstawową kwestię. Czy chce pani ratować małżeństwo?
– Ja go kocham.
– Wobec tego spróbujmy. Będzie ciężko, ponieważ na sukces będzie musiała pani nie tylko zapracować, lecz także wykazać się niebywałym sprytem.
– Okay – odpowiedziała.
– W tarocie dostrzegłam, że pani mąż potrzebuje zaplecza rodzinnego, chociaż lubi sobie pobrykać. Nie jest lojalny, jednak to można zmienić, odwołując się do łowieckiego instynktu mężczyzny. „Udomowiona” małżonka nie jest dla niego atrakcyjna. Co innego, jeśli dotychczasowa zdobycz zaczyna uciekać...
– Jak miałabym to rozegrać?
– Uniezależnić się. Realnie dzięki powrotowi do pracy i emocjonalnie – to ostatnie na początek wyłącznie z pozoru. Niech sądzi, że pani także znalazła sobie kochanka.
– Ale córeczka...
– Zatrudni pani opiekunkę i zacznie znikać wieczorami. Często nie informując dokąd i usprawiedliwiając się tak jak on: służbowy bankiet, wyjście do koleżanki... No i przepędzi pani z mieszkania tę pannicę. Na chłodno.
– To będzie się z nią spotykać poza domem.
– Czy naprawdę pani uważa, że ich randki zależą od pani dobrej woli?
Przełknęła ślinę: – Nie.
Na odchodnym wyposażyłam ją jeszcze w parę rad i pożegnałam świadoma, iż zahukanej dziewczynie nie będzie łatwo zmienić się w wyemancypowaną, zimno kalkulującą osobę. A jednak wierzyłam w nią, bo mimo całej delikatności charakteru klientki we wróżbie towarzyszył jej silny arkan „Sprawiedliwość”.
Zobaczyłam ją znów mniej więcej po roku.
– Udało się – rzekła. – Wbrew protestom męża wynajęłam nianię z agencji i rozpoczęłam nowe życie. Początkowo siedziałam wieczorami u matki. Tomasz nie reagował. A więc poszłam z koleżankami do klubu. Bawiłam się do czwartej nad ranem. O, teraz już wypytywał. O mało nie puściłam farby, ale wzięłam się w garść. Zauważyłam, że zaczął mnie
szpiegować. Sprawdzał moją komórkę, czego przedtem nie robił. Poprosiłam znajomą, żeby wysłała mi czułego SMS-a. Nic nie powiedział, lecz dostrzegłam, że to nim wstrząsnęło. Wtedy zrobiłam porządek z Alicją. Gdy przyszła, otworzyłam szeroko drzwi i obwieściłam głośno: „Od dziś dla ciebie nie ma nas w domu”. Nie zaprotestował. Obecnie chodzi za mną jak piesek. Ale wie pani co? Mnie już tak strasznie na nim nie zależy.
Maria Bigoszewska