Jeśli w Twoim domu coś hałasuje, przedmioty wędrują w tajemniczy
sposób i nie możesz niczego znaleźć, nie podejrzewaj się o nagłą
chorobę psychiczną. Może bez zaproszenia zawitał w Twoje progi duch?
W domu Marioli światło wariowało, drzwi się otwierały z hukiem,
obrazy spadały ze ścian. Kobieta wszystko to zrzucała na karb awarii. A
obraz spadł, bo pewnie był źle zawieszony... – Nawet nie pomyślałam o
duchach! Ciężko pracowałam, nie miałam czasu zastanawiać się nad tymi
tajemniczymi awariami domowymi. A były przedziwne. Koleżanka zamówiła u
mnie wiązankę róż. Miała odebrać ją w moim domu. Zostawiłam bukiet na
korytarzu, tam było chłodniej. Gdy usłyszałam dźwięk domofonu, poszłam
otworzyć. Zaniemówiłam: wiązanka leżała na podłodze, rozszarpana w
drobny mak!
Mariola nie potrafiła się wytłumaczyć przed Agnieszką, ze zdenerwowania
drżały jej ręce. Koleżanka spojrzała na nią ironicznie i spytała, ile
drinków wypiła.
– Nie wiedziałam, co odpowiedzieć... Zastanawiałam się, czy do
mieszkania weszło jakieś zwierzę, czy ktoś zrobił mi głupi dowcip, ale
każda z tych wersji była bezsensowna.
Nad ranem Mariola usłyszała hałas. Pobiegła do kuchni i zobaczyła leżące na podłodze garnki, potłuczone talerze i szklanki.
Ubrałam się i uciekłam z domu. Dopiero w pracy ochłonęłam. Zadzwoniłam
do męża do Irlandii i opowiedziałam mu wszystko. Zaczął się śmiać i
uspokoił mnie.
Cisza przed burzą
W mieszkaniu przez kilka dni panował spokój. Do czasu!
–
Przebudziłam się o świcie mokra od potu. Otworzyłam oczy i zobaczyłam
nad sobą postać starego mężczyzny. Jego sylwetka była niewyraźna, jakby
wyłaniająca się z mgły. Chyba poruszał ustami, chciał coś powiedzieć.
Wyskoczyłam z łóżka, narzuciłam coś na siebie i wybiegłam z domu.
Pobiegłam do kościoła.
Ksiądz Marek skończył odprawiać poranną mszę, właśnie szedł do
zakrystii, gdy ujrzał przerażoną Mariolę. Kobieta prosiła o pomoc,
tłumaczyła, że w jej domu straszy...
– Największym zwycięstwem szatana jest przeświadczenie współczesnych
ludzi, że on nie istnieje – tłumaczy ksiądz. – A przecież w Biblii
napisane jest, że są siły światła i ciemności. Zgodnie z prawem
kościelnym niewiele mogłem zrobić dla pani Marioli. Egzorcyzmy
przeprowadza tylko wyznaczony przez biskupa kapłan, ale musi się
upewnić, że osoba, która o nie prosi, jest zdrowa psychicznie. Czy jako
ksiądz mogę jednak odmówić potrzebującemu? Dwadzieścia cztery lata
minęły od moich święceń i niejedno widziałem. Ludzie muszą czasami
stawić czoło niezrozumiałym zjawiskom.
Ksiądz obiecał, że odwiedzi Mariolę po południu. Kobieta bała się wejść sama do domu, czekała na niego przed drzwiami.
– Gdy otworzyliśmy drzwi, poczuliśmy zimno i dziwny, piwniczny zapach.
Pokój wyglądał jak pobojowisko. Książki i pościel leżały na podłodze.
Obraz Matki Boskiej wisiał na ścianie, ale odwrócony! Ksiądz zaczął się
modlić, wyświęcił całe mieszkanie. Poprosił, żebym zapaliła świecę. Nie
mogłam tego zrobić, płomyk wciąż przygasał!
Zniknij stąd na zawsze
Nagle pojawiła się postać mężczyzny,
jego twarz wykrzywiał grymas złości. Dłonie i stopy były niewidoczne,
jakby za mgłą. Ksiądz nie przestawał się modlić, Mariola powtarzała
„Ojcze nasz”. Zgasło światło i zapanowała cisza. Duch odszedł...
– Dlaczego? – zastanawia się ksiądz. – Modlitwa ma ogromną moc. Pod
warunkiem, że uwierzymy w to i nie mamy wątpliwości. Nie umiem
wytłumaczyć, dlaczego w mieszkaniu Marioli pojawił się agresywny duch.
Po śmierci nie wszyscy odchodzą z tego świata. Ludzie, którzy umarli
nagle, choćby w wyniku wypadku, nie zawsze zdają sobie sprawę, że nie
żyją. Błąkają się jako duchy. Msza święta jest dla zagubionych dusz
wielką pomocą.
W domu Marioli panuje spokój. Duch odszedł tak samo nagle, jak się pojawił. Kobieta ma nadzieję, że na dobre.
– Uwierzyłam, że poza światem materialnym istnieje coś jeszcze.
Zaczęłam regularnie chodzić do spowiedzi i modlić się. Nie ma to
logicznego uzasadnienia, ale chyba wiem, dlaczego duch mnie nawiedził.
Ostatnio żyłam w stresie, tęskniłam do męża, bałam się, że mnie
zdradza, martwiłam się, czy utrzymam kwiaciarnię. Może strach i
niepewność przyciągają duchy? Wydaje mi się, że „złe siły” rzadko
nawiedzają szczęśliwych ludzi.
Anna Forecka
fot. Fotokadr