Mężczyznom w średnim wieku wydaje się, że tylko młoda kochanka jest najlepszym zastrzykiem młodości, wigoru i seksu.
Pan Adam ledwie usiadł, od razu przystąpił do rzeczy: – Trzydzieści lat zarabiam na rodzinę – oznajmił. – Dokształcałem się. Brałem prace zlecone. Nie miałem kiedy odpocząć. Zawsze tylko obowiązki. Nawet nocą nie umiem się odprężyć. Roztrząsam, co się danego dnia wydarzyło, analizuję różne warianty podejmowanych decyzji...
– Nie potrafi pan sobie odpuścić?
– Nie ma mowy. Na moim stanowisku należy wciąż trwać w gotowości. Trzeba walczyć.
– A jak układają się pana stosunki z żoną? Czy często państwo ze sobą rozmawiają?
– Od kiedy dzieci wyfrunęły z domu, właściwie nie mamy wspólnych tematów. Wiem, że niemiło to zabrzmi, ale taka relacja w zasadzie mi odpowiada.
Jeszcze jeden pusty związek i spięty, skoncentrowany na sobie facet, który nawet nie zdaje sobie sprawy, ile przegrał – pomyślałam.
– Zaraz zobaczę, czy jest pan bezpieczny w firmie – zagaiłam – i jak wyglądają pana problemy zawodowe.
– Dobrze – odparł. – Ostatnio nie czuję się tam najlepiej.
– Przechodzi pan znaczący kryzys. Ale nie musi pan aż tak się denerwować. Ma pan autorytet, władzę, pieniądze...
– I bardzo wysoki poziom stresu – zakończył gorzko.
– A także depresję – dodałam. – Należy zabrać się za leczenie. Karty zapowiadają pomyślne rokowania. Po kilku miesiącach uzyska pan zupełnie niezłą kondycję wewnętrzną. Sądzę też, że warto zainwestować trochę wysiłku w swoje małżeństwo. Żona jest panu oddana, lecz tyle razy odtrącił ją pan emocjonalnie, że również się odsunęła. Jeżeli pójdzie pan do psychiatry, nauczy się relaksować, poświęci więcej uwagi związkowi, to czekają pana duże pozytywne zmiany.
Obiecał potraktować moje słowa poważnie. Nie przypuszczałam jednak, jakie rezultaty przyniesie ta tarotowa sesja...
Pan Adam wrócił bowiem po kilkunastu miesiącach jako inny człowiek.
– Przez pół roku brałem antydepresanty – oznajmił. – Chodziłem też do terapeuty. Teraz czuję, jak gdyby w cudowny sposób poluzował się gorset, który krępował mnie przez ostatnie dekady. Przypomniałem sobie dawne marzenia. Kiedyś fantazjowałem o podróżach: Peru, Patagonia... Nagle pojąłem, że nie należy odkładać marzeń na później, bo mogę ich nie doczekać. Stary koń ze mnie, a dopiero co zrozumiałem, że z życia można wyszarpnąć trochę radości.
– Znakomicie – uśmiechnęłam się do niego. Karty leżały już na stole, właśnie odwracałam je obrazkami do góry, gdy niespodziewanie zrzedła mi mina. U boku arkanu symbolizującego pana Adama odkryłam kartę młodej, romantycznej dziewczyny.
– A dom? – zaciekawiłam się, patrząc na układ małżeńskiego trójkąta. – Czy tutaj także coś się zmieniło?
– Spotykam się – mój klient zawahał się chwilę – z fantastyczną osobą. Dzięki niej odnalazłem radość seksu, spontaniczność, świeżość spojrzenia... Zakochałem się.
Niestety, tarot zakwestionował tę idyllę.
– Nie sądzę – zakomunikowałam powoli – aby mimo odzyskanego wigoru sprostał pan oczekiwaniom partnerki. Kobietą życia jest dla pana żona. Choć cierpi z powodu zdrady, to jednocześnie wciąż ma nadzieję, że w końcu zauważy pan jej głębokie, bezinteresowne uczucie. I wreszcie na nie odpowie. Natomiast ta piękna panna pozostanie jedynie kolorowym epizodem. Wiążąc się z nią, popełnił pan typowy błąd faceta w średnim wieku, który boi się, że jeśli nie skorzysta z okazji, to być może ominie go ostatni romans... Cóż, obawiam się, że ta przygoda nie potrwa długo.
– Nie wierzę – sapnął. Jednak przyszłość pokazała, że karty miały rację. Młoda kochanka tryskała dziką energią i wkrótce zaczęła złościć się na nie zawsze mogącego dotrzymać jej kroku Adama. A wielka miłość skończyła się, kiedy wyssała go finansowo.
– Rozstaliśmy się w gniewie – wyznał następnym razem. – Upokorzyła mnie. Obraziła. Po solidnym zastanowieniu się wróciłem do żony. Popatrzyłem na nią innym okiem. Wprawdzie nie ma wymiarów modelki, ale istotnie łączy w sobie dużo zalet. Jest opiekuńcza, ciepła. Nigdy się na niej nie zawiodłem.
– Właśnie – skonstatowałam. – I można się z nią śmiało wybrać do Peru.
Maria Bigoszewska