Nie tak dawno temu Kopciuszek spotkał swego księcia. Ale czy opowieść zakończyła się przed ołtarzem?
Zosia pracuje w urzędzie gminy. Siedzi przy komputerze, wystawia faktury. Męczy się. Od dziecka marzyła, żeby zostać tancerką. Niestety, ojciec jej nie pozwolił. Kazał pójść do liceum ekonomicznego, co podobno kobiecie przystoi bardziej niż fikanie nogami. W ogóle zawsze miał wiele do powiedzenia na temat, co córka powinna, a czego nie wolno jej robić.
– Chyba dlatego tak wcześnie wyszłam za mąż – stwierdza teraz, bawiąc się paskiem torebki. – Żeby uciec z rodzinnego domu.
Cóż, wpadła z deszczu pod rynnę, ponieważ małżonek okazał się człowiekiem leniwym i niedojrzałym.
– Z początku nie było źle – wspomina. – Potem poszedł sobie w siną dal, a tata triumfował. Jestem samotna od sześciu lat. Okropnie samotna...
– Nie ma pani żadnych przyjaciół? Znajomych?
– Znajomi funkcjonują w parach. Kobieta bez mężczyzny nie jest mile widziana. Z koleżankami z pracy się nie zakumplowałam. Zresztą nie mam czasu na głupstwa. Muszę poświęcać go dziecku. No i ojcu.
Po rozwodzie Zosia znowu znalazła się pod kuratelą rodzica. Musiał wiedzieć, co dorosła córka porabia w każdej minucie doby. Ona poddała się temu bez szemrania. – Dlaczego pani mu na to pozwala? – zapytałam, zastanawiając się, jak wlać w nią trochę pewności siebie.
– Mama umarła, gdy byłam w szóstej klasie, a on się mną zaopiekował. Zawsze byliśmy razem. Szymon, mój mąż, twierdził, że nie może tego wytrzymać i odchodzi, głównie przez tatę. Ale ojciec zawsze mówił, że z Szymka nic dobrego nie będzie... Ech, smutne to moje życie.
– Nie próbowała się pani zbuntować? – drążyłam. – I co by to dało? – odparła gorzko. – Obie z Ninką jesteśmy praktycznie na utrzymaniu taty. Mieszkamy u niego. On rządzi.
Pomilczała chwilę, po czym zagadnęła nieśmiało: – Może jeszcze kogoś poznam? Pokocham?
„I ani chybi podpadnę tatusiowi” – dokończyłam w myślach. Zresztą, gdzie miałaby poznać tego faceta? W domu?
Tasowałam karty, a Zosia opowiadała o córce. Że pragnęłaby dać swojemu dziecku to, czego sama nie otrzymała, to znaczy możliwość wykorzystania ewentualnej szansy od losu.
Słuchałam, potakując. Powoli obejrzałam odsłonięte arkana i... poczułam emocję. Wróżba wyglądała tak, jakby karty ułożyły się tylko po to, żeby spełnić Zosine marzenia. Po prostu nie wierzyłam własnym oczom. Tarot ułożył się w baśń o odnalezionym przez królewicza Kopciuszku.
– Na swoją szansę trafi pani w przeciągu roku – powiedziałam ostrożnie. – Jeżeli pani z niej skorzysta, zmieni się też egzystencja Ninki.
– Naprawdę? Co się wydarzy? – zaciekawiła się.
– Pozna pani cudzoziemca, a w każdym razie człowieka przebywającego zagranicą. I zakocha się pani. On także bardzo się zaangażuje. Oświadczy się. Stanie się dobrym ojczymem dla pani dziecka – mówiłam, myśląc, że bajki mimo wszystko się spełniają. – To mężczyzna poważny i niebiedny. Jedyny problem może stanowić pani uległość. Proszę nie pozwolić przeszkodzić sobie w realizacji planów. Najważniejsze, żeby zacząć żyć własnym życiem. Samodzielnie. Pod swoje dyktando – podkreśliłam, a Zosia potakiwała gorliwie.
Po mniej więcej czterech miesiącach przyszła, by zakomunikować, że zachęcona wróżbą zaczęła buszować po internecie. Poznała Polaka zamieszkałego w Niemczech.
– Jest samotny, po przejściach. Stracił nogę w wypadku. Ale ma sympatyczne usposobienie, nieźle prosperującą firmę i domek. Zaprasza mnie do siebie. Jechać?
– Jasne! – zawołałam ochoczo po rozłożeniu tarota. – Łapać i trzymać! To ten!
Zosia wybrała się do Drezna, nakłamawszy ojcu („Nie puściłby. Za nic. Do obcego chłopa?!”), że urząd wysyła ją na kurs doszkalający. Wróciła upojona.
– Było tak, jakbyśmy znali się od wieków. Jesteśmy szczęśliwi. Chcemy wziąć ślub.
I wszystko byłoby znakomicie, gdyby nie tatuś. Na wieść o małżeńskich projektach córki rozchorował się, histerycznie domagając się dożywotniej opieki i szantażując samobójstwem, jeżeli go porzuci.
Na ostatniej sesji Zosia wahała się, była blada i przestraszona. – Nie mogę tego zafundować ojcu. Nie ośmielę się... – mówiła.
Mimo to mam nadzieję, że jednak zmieni zdanie. Ojciec powinien nareszcie zmierzyć się z problemem pustoszejącego gniazda, ona zaś cieszyć się wolnością. Bez wyrzutów sumienia.