Czy związek z żonatym facetem jest zawsze skazany na katastrofę?
Wikę, uroczą siedemnastolatkę, poznałam na Mazurach. Wkrótce okazało się, że w Warszawie jesteśmy nieomal sąsiadkami. Zaprzyjaźniłyśmy się. Chyba trochę jej matkowałam. Któregoś dnia zapytała: – Nie postawiłaby mi pani tarota? Proszę. Martwię się o Roberta. Mówiłam, że go kocham, ale chciałabym wiedzieć, czy będziemy ze sobą na zawsze?
Cóż, nie wydawało mi się celowe, aby w tym wieku wiązać się po grób, lecz nigdy nic nie wiadomo. Według Wiki chłopak był ideałem: czuły, mądry. Karty potwierdziły te przymioty, jednak ujawniły pewien fakt, który przekreślał mężczyznę jako partnera. Tylko jak dziewczynie to oznajmić? – zastanawiałam się.
– Wika – wyrzuciłam w końcu, postanawiając nie owijać w bawełnę. – Czy jesteś pewna, że on jest kawalerem? Moim zdaniem żyje z kobietą i wygląda to na stabilny układ.
Zaczerwieniła się.
– Jest żonaty. Ale to nie tak, jak pani myśli – zastrzegła się błyskawicznie. – Ożenił się na studiach, myśląc, że to miłość. Potem szybko przekonał się o pomyłce. Ta osoba nie podziela jego zainteresowań. – A ty podzielasz? – wpadłam jej w słowo. – Ze mną jest bardzo szczęśliwy. Bo ja... ja go rozumiem. – W przeciwieństwie do żony? – przerwałam zgryźliwie.
Tymczasem Wika zwierzała się: – Przysięga, że mieszka z nią z poczucia obowiązku. Nie sypiają razem. Ja... – Nie powinnaś mu wierzyć. Wkrótce przekonasz się, że cię okłamuje. On nie chce związku, lecz romansu. Zostaw go, póki jeszcze cię nie skrzywdził – powiedziałam.
– Nigdy – zaprzeczyła. – Pójdę do szkoły dla dorosłych, znajdę pracę. Wynajmiemy kawalerkę…
Zdałam sobie sprawę z tego, że odwoływanie się do jej rozsądku nie ma sensu. Nie widziałyśmy się przez kilka tygodni. Następnie zadzwoniła, że jest w strasznym stanie. Jeszcze później opowiedziała ze szczegółami, jak to żona Roberta, dowiedziawszy się o zdradzie, złapała męża za rękę i przywlokła do domu Wiki. Tam odbyła się potworna awantura, podczas której, w obecności osłupiałych rodziców dziewczyny, małżonka zarzuciła Wice, że podle napastuje jej niewinnego mężulka. A Robert stał ze spuszczoną głową i nie odezwał się ani razu…
Inna kobieta, Krystyna, przyszła do mnie zrezygnowana. – Zobacz – informowała – jak mi się nie układa. Przecież niebrzydka ze mnie facetka, niegłupia i otwarta na ludzi. Pragnę miłości, a trafiam wyłącznie na egoistów, żonkosiów albo idiotów. Przeklęta jestem czy co?
– Czy aż tak źle ci samej? – zaczęłam, gdy nagle spostrzegłam, że tym razem karty ułożyły się inaczej niż zwykle. Oznajmiłam jej, że niebawem spotka mężczyznę z bagażem przeżyć osobistych i po problemach stworzy z nim gorący miłosny układ. Była zaciekawiona, chociaż nieprzekonana, i obiecała dać znać, jeżeli wróżba się spełni.
Zadzwoniła bodaj po 4 miesiącach. W złym humorze. – Jedyny men, jaki zaczął się koło mnie kręcić, nie jest wolny. Twierdzi, że nie po drodze mu z żoną. Jednym słowem, normalka.
Mnie jednak coś korciło. Wieczorem, w samotności, usiadłam do kart. W tarocie zobaczyłam dobrego człowieka, uwikłanego w jałowe małżeństwo. Nie łączyło ich nic. Dzieliło wszystko.
Krystyna przyznawała, że Andrzej jest miły, serdeczny oraz „sprawia wrażenie uczciwego”. Mimo to – tłumiąc narastające uczucia – udowadniała, że jest inaczej. Wzruszała ramionami na propozycję wspólnego życia.
– On cię kocha – zapewniłam, pokazując jej „ślubne” karty w tarocie.
– Zaufaj mu. Będziecie szczęśliwi. – Ja i szczęście? – prychała.
Po roku Andrzej był już wolnym mężczyzną. Na palcu Krysi pojawił się pierścionek zaręczynowy. Wkrótce wzięli ślub. Dziś są cudowną, oddaną sobie parą. Naprawdę nie ma reguły bez wyjątku.