Kinga przyszła do mnie, ponieważ kilka dni wcześniej wróżka powiedziała jej, że nigdy nie zazna szczęścia w miłości. Było się czego bać, zważywszy, że dziewczyna właśnie zamierzała wziąć ślub…
Bolek miał przedtem dziewczynę – opowiadała. – Planowali wspólne życie, ale ona go zawiodła. Długo nie mógł dojść do siebie. Czy to, co przepowiedziała tamta wróżka, oznacza, że oni się zejdą?
Wyjęłam karty myśląc, że nie umiałabym być tak kategoryczna. Wróżenie – w moim mniemaniu – nie polega na prostej konstatacji faktów. Stanowi pomoc w poszukiwaniu właściwej drogi, w odnalezieniu – pośród rozmaitych wariantów egzystencji – tego, który będzie najbezpieczniejszy. Najbardziej satysfakcjonujący. Albo – najmniej bolesny.
Układ Kingi nie wyglądał różowo. Obok karty symbolizującej Bolka znalazły się arkana Diabła i Śmierci. Zaraz potem usytuowała się złowróżbna Wieża... Jednak zestawione razem Demon i Śmierć wieszczą raczej okropnego pecha, niźli zapowiadają nieuchronność losu. Zwykle można go jakoś uniknąć... Dla pewności wyciągnęłam dodatkową kartę, którą okazał się odwrócony Rydwan. Ten arkan – prócz innych znaczeń – przedstawia niedostrzeganie niebezpieczeństwa, z drugiej zaś strony wyobraża ulice, autostrady, dworce i lotniska.
Interpretacja była łatwa. Należało mieć baczenie na jezdni, w samochodzie i nie wybierać się w podróż. A więc nie ewentualna zdrada mogła zagrozić małżeństwu, lecz lekkomyślność albo brak koncentracji młodego człowieka. Potem w tarocie pojawiało się coś niejasnego. Porzucenie?... Rozwód?... Następnie rysował się kolejny związek zawarty przez kobietę. Pełen problemów, bo osobowości przyszłych partnerów wydawały się niezbyt dobrane.
Co miałam robić? Powiedziałam, że zdrowie Kingi i Bolka, a także pomyślność ich stadła zależą od rozwagi mężczyzny. Fatalny los może czyhać na chłopaka przez najbliższe dwa lata i w tym okresie oboje powinni uważać na siebie do przesady.
– Mieliśmy kupić auto – westchnęła.
– Niech pani nie oddaje kierownicy mężowi.
– Właśnie chcieliśmy jechać do Chorwacji. Bolek nie pozwoli mi prowadzić.
– Nie musi się stać nic złego – łagodziłam.
– Proszę tylko pamiętać, że na przysłowiowej skórce od banana nie pośliźnie się wyłącznie ten, kto starannie rozgląda się wokół siebie.
– Rozumiem – odparła. – Ale nie grozi nam rozstanie?
– Nie, jeśli potrafi pani prawdziwie kochać – zapewniłam.
– Och tak! – zawołała. – Bolek jest dla mnie najważniejszy na świecie!
Te słowa stanowiły jeszcze jeden dowód na to, że człowiek najczęściej nie zna samego siebie.
Bo oto, co miało miejsce: Kinga wstydziła się powiedzieć mężowi, że poszła do wróżki, wynajdywała więc rozmaite preteksty, by zmienić plany podróży poślubnej. Bolek zdumiewał się kaprysami ukochanej kobiety. Wreszcie z wielką niechęcią zrezygnował z wojażu. Jęczał, że żona przynudza, nakłaniając go nieustannie do „pilnowania się” na ulicy. Nie mógł pojąć, czemu kazała mu zmienić pracę (do nowej firmy miał 5 minut drogi na piechotę). W końcu zbuntował się.
Przestał zwracać uwagę na „zwariowane” pomysły żony. A że miał skłonności do brawury... Na miesiąc przed upływem feralnych 2 lat przeżył czołowe zderzenie z ciężarówką. Z wypadku wyszedł ze zmiażdżonymi nogami. Wkrótce zaczął tracić władzę w rękach. Ciągle chorował.
Przez pierwsze lata Kinga opiekowała się nim z oddaniem. Później poczuła się strasznie zmęczona. Aż w końcu poznała wesołego i witalnego mężczyznę. Czy trzeba pisać, że się zakochała na zabój?Po roku opuściła Bolka. Przyszła do mnie. Płakała, lecz nie potrafiła wyrzec się miłości.
Przeprowadziła rozwód. Nowy małżonek miał beztroską naturę. Bez wiedzy Kingi podżyrował kredyt nieuczciwemu koledze. Do drzwi zapukał komornik.
– Nie chcę z nim być! Odchodzę! – pieniła się podczas następnej sesji kobieta. – On zawiódł moje zaufanie! Oszukał! Czy taki już mój los przeklęty, że nic mi się nie udaje?
Nie moją sprawą jest oceniać postępowanie innych. Dlatego nie zapytałam, czemu po swoich małżeńskich doświadczeniach nie przemyśli, co to znaczy trwać przy kimś na dobre i na złe. Powiedziałam:
– Pani Kingo, wróżba nie musi się sprawdzić. Związek łatwo zepsuć, trudniej odbudować. Pani przyszłość zależy teraz od reakcji na błąd partnera. Mąż jest przyzwoitym człowiekiem, potrzebuje tylko silnej ręki. Rozmawiajcie. Bądźcie ze sobą szczerzy. Moim zdaniem warto zaryzykować. Posłuchała. Teraz są małżeństwem z pięcioletnim stażem i na dodatek jedno nie wyobraża sobie życia bez drugiego...
Maria Bigoszewska