Gdy partner odchodzi, wpadamy w depresję. Bywa, że próbujemy zatrzymać go na siłę. Ale życie nie lubi próżni i zwykle los szykuje nam odmianę. Czasami znacznie ciekawszą.
Wiktoria była zdeterminowana:
– Nie pozwolę mu odejść! Tyle włożyłam w ten związek! Tyle zainwestowałam! – nie wiedzieć kiedy przeszła od krzyku do łez.
Patrzyłam na nią z coraz większym współczuciem.
Po dwudziestu paru latach małżeństwa mąż znalazł sobie rówieśnicę córki i oznajmił: „Zakochałem się”. Początkowo postawiła na wyrozumiałość. To niemożliwe, żeby wszystko, co zbudowali, stworzyli, było mniej warte niż zgrabne nogi jakiejś frywolnej panienki?
Potem przyszła rozpacz. Następnie wściekłość. Tydzień temu Wiktoria urządziła publiczną awanturę na przyjęciu, na które mąż ośmielił się przyprowadzić tę trzecią. Dwa dni później małżonek się wyniósł.
– Jak mógł? – płakała Wiktoria po rozmowie z prawnikiem, który podjął się przeprowadzenia podziału wspólnego majątku. – Zmarnowałam najlepsze lata. Boże, jak to boli. Czy zostawił mnie, bo go nie doceniałam? Zrobiłam coś nie tak?
Wybrałam z talii kartę. Okazała się nią odwrócona Sprawiedliwość.
– Nie – odparłam. – Pani nie ponosi tu żadnej winy. Czy mąż chorował na serce? (Wielki Arkan VIII ostrzega przed możliwością zawału). Przytaknęła.
– Moim zdaniem w nowy związek rzucił się z lęku przed śmiercią – ciągnęłam. – Tak jakby układ z dziewczyną mógł cofnąć czas, przywrócić mu utraconą młodość. To oczywiście iluzja, lecz poświęcił dla niej długotrwałe małżeństwo. Proszę teraz skupić się na sobie,
bez oglądania się wstecz...
– Łatwo powiedzieć – wtrąciła.
– Wiem, to trudne zadanie.
Ale jak inaczej dobrze przeżyć resztę swojego życia?
Nie słuchała mnie chyba. W żaden sposób nie mogła pozbyć się myśli o niewiernym.
– Czy on wróci? – chlipnęła.
Znów popatrzyłam w karty.
– Wróci – powiedziałam. – Jednak pani będzie już w innym punkcie życia. Z kimś innym. Mąż nie będzie już pani potrzebny.
– Pani sądzi, że będę zdolna jeszcze komuś zaufać? – spytała gorzko. – Nigdy!
Ale ja nie byłam tego taka pewna.
Po kilku miesiącach na tarota przywędrowała Anka, córka Wiktorii. Nie powiodło się jej na uczelni i chciała wiedzieć, czy zda egzamin poprawkowy. Kiedy wyjaśniłyśmy już tę kwestię, rozmowa zeszła na matkę.
– Najpierw zamknęła się w sobie – opowiadała. – Dużo płakała. Nagle nastąpiło przeistoczenie. Pojechała do spa. Zmieniła garderobę. Zaczęła ostro się malować i wychodziła wieczorami. Czuję się z tym... samotna. Przełknęłam, kiedy ojciec nas opuścił i przestał się mną interesować. Ale żeby mama?
Pocieszyłam ją, że to chwilowe, bo Wiktoria prawdopodobnie musi teraz potwierdzić się jako kobieta.
Przyszłość dowiodła, że miałam rację. Podczas kolejnej bytności klientka opowiedziała mi, że wzięła sobie dwudziestopięciolatka. Niespodziewanie młodzian zakochał się w doświadczonej, jak mu się wydawało, damie. Odczuła z tego powodu satysfakcję, ale wciąż nie mogła wyzwolić się emocjonalnie od miłości do męża.
– Całymi dniami dociekam, jakimi pieszczotliwymi słowami on się zaleca do tamtej. Czy zwraca się do niej w łóżku „sarenko”, jak szeptał niegdyś do mnie? Jak ją przytula? Najbardziej mi przykro, kiedy mówi o niej i o sobie: my. Przedtem przy każdej okazji słyszałam: ja. Teraz odwrotnie. Obwieszcza: zdecydowaliśmy, razem obejrzymy...
Złe humory odreagowywała na chłopaku. Im gorzej go traktowała, tym mocniej się przywiązywał.
– Dlaczego pani wyszydza jego uczucia? – dopytywałam się.
Wzruszyła ramionami.
– Ja także cierpię – odparła i skierowała rozmowę na własną sprawę rozwodową. Roztrząsała każdą kwestię męża. Długo opowiadała o tym, że ukochana czekała na niego przed salą sądową. W końcu poradziłam jej psychoterapeutę. Terapia pomogła uwolnić się od wspomnień. Po roku Wiktoria zaczęła żyć swoim życiem.
Wtedy zjawił się Kacper. Mężczyzna w wieku Wiktorii, także po przejściach, lecz wyluzowany i zrównoważony. Początkowa przygoda bez zobowiązań przerodziła się w coś trwalszego. Ale nie była to już bezkrytyczna miłość.
– Wierzę, lecz sprawdzam – mó-wiła w moim gabinecie, zaciągając się papierosem. – Na szczęście jeszcze się nie zawiodłam.
Zamieszkali razem (Anka zaakceptowała partnera mamy), chociaż Wiktoria nie miała zamiaru wychodzić za mąż. Stworzyli ciepły związek oparty na wzajemnej lojalności.
I kiedy wszystko tak pomyślnie się ułożyło, ni stąd, ni zowąd pojawił się były partner. Z młódką nie wyszło. Dziewczyna pragnęła się wyszaleć, pan w średnim wieku nie nadążał. Postanowił więc przeprosić się z żoną... Tyle że ona nie chciała go już oglądać.