Większość turystów pierwszy raz zwiedzających Avignon od razu trafia na słynny most. Ale tylko Polakom dźwięczy w uszach piosenka śpiewana przez Ewę Demarczyk do słów wiersza Krzysztofa Kamila Baczyńskiego.
Tańczą panowie, tańczą panie na moście w Avignon – płyną słowa wiersza-pieśni. A my, gdy będziemy mieli szczęście, możemy zobaczyć to na własne oczy. Wystarczy stanąć na moście i obserwować, jak aktorzy, w stylizowanych barokowych strojach, wirują w rytm menueta, kontredansa lub gawota – francuskich tańców ludowych. Warto dać się temu uwieść, zanurzyć w tutejszej magicznej atmosferze i przyłączyć do wspólnego tańca.
Kurs tańca na moście
Mnie, niestety, się to nie udało, bo do Avignonu zawitałam późnym wieczorem, gdy most był już zamknięty. – Nie martw się, nic straconego! – usłyszałam od mieszkańców, którzy powtarzają turystom, że zgodnie z legendą będę tu tyle razy powracać, aż uda mi się zatańczyć na moście. Może to i dobrze, bo do Avignonu chce się przyjechać ponownie!
Miasteczko wygląda jak przeniesione wprost ze średniowiecza. Kamienne mury skrywające tajemnice dumnie pną się ku niebu, jakby czekając na wjazd templariuszy czy przejście panien w długich, powłóczystych szatach. Magia spoziera z każdego zakątka Avignon! I można z niej czerpać pełnymi garściami. Tym bardziej że mieszkańcy są bardzo przyjaźnie nastawieni do turystów i chętnie opowiadają legendy związane z mostem w Avignon, jednym z najsłynniejszych na świecie.
Most nosi imię św. Benézeta. Jego budowę rozpoczęto w 1177 roku. Jak głosi legenda, młody Benézet usłyszał wołanie z nieba, żeby wybudować most łączący Avignon z drugim brzegiem Rodanu i miastem Ville-neuve-lès-Avi-gnon. Podniecony Benézet natychmiast pobiegł z nowiną do biskupa. Ale ten ostudził jego zapał i kazał mu to udowodnić. Jak udowodnić, że ma się do czynienia z mocami pozaziemskimi? Benézet podniósł ogromną skałę (nie mogło jej udźwignąć ponad 30 mężczyzn), którą następnie przeniósł nad Rodan. Świadkowie tego wydarzenia uznali to za cud i od razu wzięli się do roboty.
Dziś z mostu niewiele się ostało – zaledwie cztery przęsła, mimo to zyskał światową sławę. Pięknie oświetlony nocą sprawia wrażenie zawieszonego w powietrzu. We Francji dzieci do tej pory śpiewają skoczną piosenkę „Sur le pont d’Avignon”, czyli „Na moście w Avignon”. I to do niej nawiązuje w swym wierszu Krzysztof Kamil Baczyński.
Nocne czary
Zaskoczona, że pomimo tak późnej pory miejsce to tętni życiem, postanowiłam w ślad masy turystów odwiedzić serce miasta. Avignońska starówka to dziesiątki wąskich i krętych, brukowanych uliczek. Ale bez obaw, nie sposób się tu zgubić. Centrum otaczają wysokie gotyckie mury, a z każdego miejsca widoczny jest punkt orientacyjny – strzelista wieża Pałacu Papieskiego.
Spacerując dalej, trafiam na Place de l’Horloge (plac Zegarowy). O każdej pełnej godzinie usłyszymy tu bicie zegara i obejrzymy pojawiające się w oknie wieży figurki dawnych mieszkańców. Mijam także tradycyjną karuzelę w stylu belle époque. Wygląda jak z bajki! Pełno tu także restauracji, barów i kawiarenek, w których przy lampce czerwonego Bandol, Cassis lub Palette przesiadują nie tylko turyści, ale także mieszkańcy. Za ich namową zamawiam soupe au pistou (zupę z bazylią) i aioli (warzywa z sosem czosnkowym). Kulinarna magia zaczyna działać…
Piękno i straszno… Mury Pałacu Papieży przypominają więzienie. I, o ironio, stały się nim podczas rewolucji francuskiej
Avignon utknęło w średniowieczu – w pozytywnym oczywiście znaczeniu. Widok z mostu na Pałac Papieży.
U rozpustnych papieży
Odkrywanie tajemnic Avignonu w świetle dziennym warto jednak rozpocząć od zwiedzenia rezydencji papieży. Studenci historii sztuki uczą się na jej przykładzie, jak wyglądały budowle gotyckie. Palais des Papes, największy gotycki pałac na świecie, budzi nie tylko podziw i zachwyt, ale i respekt. Ta zbudowana z białego kamienia forteca była nie do zdobycia. Pałacu strzeże aż 7 bram, do których można dostać się zwodzonymi mostami. Kolosalne wrażenie robi 36 strzelistych wież, monumentalne mury (ciągną się przez ponad 4 kilometry!), małe okienka i masywne ściany, które mogą opowiedzieć wiele historii: zdrad, morderstw i procesów.
Skąd jednak w Avignonie wzięli się papieże? Przez XIV w., kiedy to do Tronu Piotrowego rościło sobie prawa dwóch, a nawet trzech papieży, miasto było obok Rzymu jedną ze stolic chrześcijaństwa – przypominam sobie z lekcji historii. Rezydowało tu aż siedmiu papieży. Klemens VI kupił nawet całe miasto za 80 tys. złotych guldenów i... zwolnił mieszkańców z podatków. Prawdziwy raj podatkowy! – rozmarzy się niejeden turysta. A ja spacerując po pałacu, myślę, że prawdziwie rajskie życie to prowadzili dostojnicy papiescy! Z dawnego przebogatego wystroju wnętrz zachowało się niewiele, ale i tak rzeźby i malowidła ścienne robią wrażenie. Na przykład freski w Jelenim Pokoju. Widzimy na nich sceny z polowań niekojarzące się z religijnością, tylko z wystawnym życiem dworskim. I tak tu właśnie było. Wsparcie finansowe francuskich królów zaowocowało powszechnie panującą rozwiązłością i brakiem dyscypliny w papieskim mieście. Niektórzy określają Avignon z tamtych czasów jako miasto korupcji i rozpusty.
Uroki tego średniowiecznego miasta jednak nie kończą się na pałacu. Tuż obok niego znajduje się romańska katedra Notre Dame des Doms, miejsce pochówku papieży Benedykta XII i Jana XXII oraz ponad 150 kardynałów i biskupów. Można tu odetchnąć od przepychu i bogactwa, które panuje w pałacu. W centrum katedry stoi papieski tron z białego marmuru pod purpurowym baldachimem. Wyciszam się i relaksuję.
A potem korzystam w okazji i na chwilę wstępuję do jednej z kawiarni na crêpes (cienkie naleśniki z truskawkami i bitą śmietaną) a w piekarni na rogu kupuję na drogę kilka francuskich bagietek i maślanego croissanta. Zjadam go niespiesznie, spacerując uroczymi krętymi uliczkami, przy których licznie rozsiane są kamieniczki z kolorowymi okiennicami i sklepikami. To raj dla turystów kochających pamiątki. Ja kupuję zaledwie kilka woreczków z cudownie pachnącą lawendą i ziołami prowansalskimi.
Mam nadzieję, że zapas wystarczy mi przynajmniej na rok. Zamierzam tu wrócić, gdyż aby dokładnie zwiedzić Avignon, potrzeba kilka dni. Teraz mimo iż spędziłam tu zaledwie dzień, miasto opuszczam z uśmiechem, wierząc, że jeszcze kiedyś zatańczę na moście!
Jak dojechać
Nie ma, niestety, linii lotniczych latających bezpośrednio z Polski do Avignonu. Można jednak dolecieć do Lyonu (od 600 zł) lub do Paryża (już za 400 zł). Cena zależy od linii i od daty wylotu. Dalej najlepiej jest podróżować pociągiem. TGV z lotniska w Paryżu (bilet około 40 euro) dociera tu w zaledwie 2,5 godziny. Jeszcze krócej, bo niecałe 1,5 godziny, trwa podróż z Lyonu. Na miejscu, w Avignon, nie powinniśmy mieć problemu ze znalezieniem hotelu. Jeśli chcemy nocować w centrum miasta, musimy wydać od 30 euro za dobę.