Poważna choroba przeważnie rujnuje ludziom życie. Dla Brandon Bays oznaczała ona ocalenie.
Latem 1992 roku kobieta usłyszała od swojego lekarza straszną diagnozę:
– Masz na macicy guza wielkości piłki do koszykówki. Prawdopodobnie jest złośliwy. Konieczna jest natychmiastowa operacja.
Poprosiła o czas do namysłu, chciała spróbować innych metod.
– To twój wybór, ale pamiętaj, że w twoim przypadku liczy się każdy dzień.
Brandon płakała przez całą drogę do domu, ale gdy już położyła się w swoim łóżku, łzy jej nagle obeschły. Poczuła wewnętrzną pewność, że choroba pojawiła się, aby ją czegoś nauczyć, i że w jakiś sposób zostanie poprowadzona do uzdrowienia. Ta myśl dodała jej sił. Postanowiła, że się nie podda.
Trauma z dzieciństwa
– Przeszłam na dietę wegetariańską – opowiada Brandon. – Wspomagałam się lekami homeopatycznymi i codziennymi lewatywami. Wiedziałam jednak, że to nie wystarczy. Znajomi polecili mi fizjoterapeutkę, która podczas masażu pomaga ludziom pozbyć się nagromadzonych przez lata problemów emocjonalnych.
Surja, miła, starsza pani, życzliwie wysłuchała opowieści Bays.
– Prowadzisz dobre, uczciwe życie – powiedziała w końcu fizjoterapeutka. – Ale może gnębią cię jakieś stare sprawy, które zamanifestowały się w organizmie? Spróbuj podczas zabiegu wejść umysłem w ciało – zaproponowała i rozpoczęła masaż.
Brandon odprężyła się. W pewnej chwili „zobaczyła” narośl na macicy i w tym samym momencie przypomniała sobie traumatyczne doświadczenie z dzieciństwa, przez lata spychane do podświadomości.
– Jesteś w tej chwili blisko emocji, które spowodowały chorobę – cichym głosem mówiła Surja. – Rozpal w swoim umyśle ognisko, zaproś do niego ludzi, którzy cię skrzywdzili. Porozmawiaj z nimi, wyrzuć wszystko z siebie. Może jakoś wytłumaczą swoje postępowanie?
Brandon odbyła podróż do dzieciństwa, przywołała ludzi, którzy sprawili jej ból. Gdy wychodziła z gabinetu terapeutki, czuła się psychicznie wzmocniona. Wiedziała, że wydarzyło się coś ważnego.
Pamięć komórek
– Przez kolejne dni byłam spokojna i odprężona – wspomina. – Mój brzuch zaczął się zmniejszać. Poszłam do lekarza. Guz na macicy został wchłonięty. Byłam całkowicie zdrowa!
Informacja o cudownym uzdrowieniu kobiety trafiła do gazet. Zaczęto ją zapraszać na spotkania, aby opowiedziała ludziom swoją historię, ona jednak była przekonana, że jest na to za wcześnie.
– Sama nie do końca rozumiałam, co mi się przytrafiło. Musiałam wszystko przemyśleć, przemedytować, zbadać, jaką rolę grają emocje w powstawaniu choroby.
Bays zainteresowała się wtedy publikacjami Deepaka Chopry, który pisał o tym, że emocje zapisują się w pamięci naszych komórek i mogą powodować ich degenerację. Zastanawiała się, jak dotrzeć do drzemiącej w każdym z nas samoleczącej siły, która by te komórki naprawiała. Opracowała wreszcie swoją metodę terapeutyczną i nazwała ją PODRÓŻĄ, bo jej istotą jest podróż do myśli, odczuwania konfliktów, niewyjaśnionych spraw, które gnębią człowieka. Wypróbowała tę metodę najpierw na znajomych, a potem na swoich pacjentach. Z doskonałym skutkiem.
Wybaczenie lepsze niż chemia
Uzdrawiającą podróż można odbywać tylko pod kierunkiem doświadczonego terapeuty. W Polsce jedyną licencjonowaną terapeutką jest Ardella Nathanael. Z jej pomocy skorzystała Aldona z Poznania.
– Przez kilka godzin pracy z nią przerobiłam całe swoje życie – opowiada teraz. – Miałam raka piersi, byłam już po chemioterapii. Nie liczyłam na cud. Terapia rzeczywiście była dla mnie prawdziwą podróżą. Spotkałam w niej ludzi, którzy mnie kochali – podziękowałam im za to, i tych, którzy mnie skrzywdzili – wybaczyłam im. Poczułam potem ulgę, radość, nadzieję. I wyzdrowiałam. Komórki rakowe zostały zniszczone. Myślę, że w moim przypadku medycyna i uzdrawianie emocji się dopełniły. Poza tym nauczyłam się, że trzeba żyć mądrze, czyli tak, żeby nie krzywdzić ani innych, ani siebie.
fot. Fotokadr