Można pielgrzymować do Częstochowy, Lourdes i Jerozolimy. A fani rocka pielgrzymują do Montreux, niewielkiego szwajcarskiego miasteczka.
Bo Montreux, leżące nad Jeziorem Genewskim, jest miejscem tak niezwykłym i zachwycającym, że od dawna upodobały go sobie gwiazdy rocka. Z pewnością zwabiły je boskie widoki, fantastyczny klimat, tajemniczy średniowieczny zamek i... spokój, który tu wokół króluje i udziela się wszystkim.
Kraina Królowej Śniegu
Jednak nie gwiazdy rocka pierwsze doceniły to miejsce. Ponad sto lat temu przybywali tu arystokraci zwabieni klimatem i krajobrazami. Tuż za nimi podążali pisarze i inni artyści potrzebujący odpoczynku, ale bardziej chyba zachwytu i pieniędzy bogatych sponsorów. I jak głosi legenda, to właśnie tam Hans Christian Andersen napisał swą najsłynniejszą baśń „Królowa Śniegu”.
Okolice Montreux nazwano Riwierą Szwajcarską. Postawiono luksusowe hotele i kasyna. Najpiękniejszy i najsławniejszy jest hotel Montreux Place. To dzięki niemu ta niewielka wioska zyskała taką sławę i zdobyła zaszczytny tytuł miasta. A śmietanka towarzyska z Europy i świata przybywała po uciechy i romanse oraz aby roztrwonić odrobinę rodowego majątku. I nawet dwie wojny światowe nie spowodowały, że o tym kurorcie zapomniano. Przeciwnie, wielu artystów opisywało go w swoich utworach.
Pewnie dlatego w urzędowych dokumentach Montreux widnieją nazwiska takich pisarskich sław, jak Ernesta Hemingwaya, Scotta Fitzgeralda i Władimira Nabokowa, który w jednym z miejscowych hoteli na maleńkich karteczkach pisał „Lolitę”...
Dzień urodzin gwiazdy
No, ale kłamstwem byłoby stwierdzenie, że owa anielska cisza trwa wiecznie. Najazd hałaśliwych gwiazd zburzył ten mityczny spokój. Na szczęście największe zamieszanie jest dwa razy do roku. I wówczas miasto robi się gwarne, szumne i głośne. A potem znów cichnie... Pierwszy hałaśliwy termin to początek lipca, gdy w Montreux odbywa się jeden z największych festiwali muzycznych świata, czyli Festiwal Jazzowy. Drugi to 5 września, gdy do miasta pielgrzymują wielbiciele Freddiego Mercury’ego, wokalisty zespołu Queen w dniu jego urodzin. Freddie stworzył z Montreux swój matecznik, miejsce, do którego wracał, gdzie nagrywał płyty i mieszkał. A że jego osoba tak się z tym miastem zjednoczyła, mieszkańcy po śmierci gwiazdy ufundowali pomnik. Stoi on na centralnym bulwarze w pozie charakterystycznej dla Freddiego – z wyciągniętą w górę prawą ręką. Plotka głosi, że nad Jeziorem Genewskim rozrzucono jego prochy. Ale nie jest to jedyna rockowa opowieść z tego miasta...
Jezioro Genewskie jest także mekką żeglarzy
Dym na wodzie
Jeden z wielkich przebojów zespołu Deep Purple, piosenka „Smoke on the water”, odnosi się bezpośrednio do wydarzeń w Montreux. Opisuje pożar, który miał miejsce podczas koncertu innego giganta rocka – Franka Zappy, gdy odpalona dla zabawy raca zapaliła wykładzinę na sali muzycznej, a potem ogień strawił cały budynek. Członkowie Deep Purple, którzy akurat nagrywali nową płytę, widzieli z okien swojego studia nagrań dym unoszący się nad miastem i jeziorem. Byli pod wrażeniem tego widoku do tego stopnia, że poświęcili mu utwór. Dodajmy, jeden z najsłynniejszych w historii muzyki rockowej. Stąd też tytuł przeboju „Smoke on the water”, czyli „dym na wodzie”...
Palmy na ulicach
Z tych opowieści wyłania się miasto eleganckie, przyjmujące gości przywykłych do luksusu. Ale to nieprawda, że jest to miejsce wyłącznie dla posiadaczy platynowej karty kredytowej, a inni będą czuli się w nim niczym ubodzy krewni. Po prostu miasto ma niezwykłą historię i przyciąga sławy. Choć – i trzeba tu oddać sprawiedliwość – do gigantów nie należy. Może pochwalić się tylko jedną linią autobusową i dwiema głównymi ulicami. Ale jakie to ulice! Eleganckie i czyściusieńkie, a ze względu
na łagodny klimat rosną przy nich palmy! Na dodatek Montreux liczące niewiele ponad 20 tys. mieszkańców jest tak skomunikowane ze światem jak duża metropolia. Pociągiem w niecałą godzinę można dotrzeć na lotnisko w Genewie, dwie godziny zajmuje podróż do Zurychu, a trzy do Mediolanu.
Towarzyski deptak
Gdy jest ciepło, wokół Jeziora Genewskiego, które jest dla Szwajcarów tym, czym Balaton dla Węgrów, w licznych knajpkach kwitnie życie towarzyskie. Do późnego wieczora, a czasem i do rana. Wokół wybudowano także kempingi dla turystów. Ale myli się ten, kto myśli, że przypominają one nasze polskie. Tu wszystko jest stworzone ze szwajcarską precyzją (i chęcią dopieszczenia turysty, aby wrócił tu ponownie, najlepiej ze swymi znajomymi). Obok kempingów, na których są m.in. basen, plaża, nie mówiąc już o łazienkach czy kuchniach, można znaleźć korty tenisowe. Postawiono też aquaparki i najróżniejsze parki rozrywki nie tylko dla najmłodszych.
Zamek na skale
Będąc w Montreux, nie wolno ominąć château de Chillon, czyli XIII-wiecznego zamku w Chillon znajdującego się nad Jeziorem Genewskim, trzy kilometry od miasta. Został on wybudowany na skale i stanowił doskonały punkt obronny, a także obserwacyjny. Jest to jeden z kilku najlepiej zachowanych w Europie średniowiecznych zamków. Został zbudowany z 25 budynków teraz połączonych ze sobą. Był własnością biskupów, książąt, zdobyli go też mieszczanie i urządzili w nim magazyn. Po rewolucji francuskiej stał się własnością ludu. Zamek jest otwarty dla zwiedzających. I nie warto z niego rezygnować, bo można w jego murach usłyszeć niejedną magiczną historię...
Pomnik Mercury’ego z Montreux znalazł się na okładce jego pośmiertnej płyty „Made in Heaven”