Prawie każdy z nas przynajmniej raz w dzieciństwie miał taką przygodę: układa się do snu, ale chce np. wstać do toalety. Dziecko wędruje i wędruje, a nagle ktoś gwałtownie łapie je za ramiona i potrząsa. Bo maluch pomylił kącik z zabawkami z toaletą.
Lunatykowanie zdarza się w dzieciństwie bardzo często i nie jest raczej niebezpieczne dla dziecka. No, może poza drobnymi stłuczeniami, gdy śpiący maluch wpadnie po drodze na szafę czy potknie się o zabawki. Dziecięcy somnambulizm wiąże się z tym, że ośrodkowy układ nerwowy nie został do końca ukształtowany. Dziecko znajduje się w fazie głębokiego snu NREM (non-rapid eye movement), nie ma świadomości, co się z nim dzieje i nie będzie miało wspomnień po nocnym spacerze.
– Jako dziecko często lunatykowałam – mówi Agnieszka, studentka. – Oczywiście nie pamiętam tego, to rodzice mi opowiadali, że łaziłam po domu z otwartymi oczami i nawet raz założyłam sweter, chciałam wyjść z domu, ale drzwiami do łazienki. Tata mnie budził, a ja nie rozumiałam, o co chodzi. Prawdziwy somnambulizm nie ma wiele wspólnego z tym, który widzimy w filmach. Lunatycy nie chodzą po linach, a bodźcem do wędrówek nie musi być wcale blask księżyca. Wystarczy cicha muzyka lub na przykład światło z sąsiedniego pokoju.
Zbrodnie we śnie
Somnambulizm dorosłych jest bardziej złożony. Zachowania takie są oznaką nieprawidłowej pracy mózgu i nie muszą kończyć się niewinnie. Dorośli w czasie transu potrafią nawet zabijać. Kiedy sprawy o morderstwo popełnione przez lunatyka trafiają przed sąd, sprawca zwykle bywa uniewinniany. Uznaje się, że działał w stanie niepoczytalności. Zabójstwa dokonane przez somnambulików bywają niezwykle widowiskowe. Człowiek niepanujący nad swoim zachowaniem, działający podświadomie zdolny jest do najbardziej wynaturzonych czynów. Pierwsza zarejestrowana zbrodnia dokonana w stanie lunatycznego snu miała miejsce w 1846 r. w Bostonie. Pewna prostytutka została zamordowana przez amanta. Najpierw ją zabił, a potem podpalił dom publiczny, w którym pracowała. Kiedy mężczyzna został ujęty przez policję okazało się, że zbrodnie popełnił nieświadomie, lunatykował. Takiej wersji trzymał się uparcie w czasie procesu i sąd go uniewinnił.
Po tym i kilku podobnych wypadkach zaczęło przybywać lunatyków morderców – zabójcy szybko się zorientowali, że to dobry sposób na uniknięcie odpowiedzialności za najbardziej okrutne zbrodnie. Jednym z ostatnich budzących wątpliwości uniewinnień była sprawa z 2003 roku dotycząca trzydziestodwuletniego Julesa Lowe'a. Mężczyzna stracił matkę w dzieciństwie, jego brat popełnił samobójstwo. Jules całe życie mieszkał ze swym ojcem i jego drugą żoną. W dniu pogrzebu obaj mężczyźni opłakiwali przy stole obficie zastawionym butelkami tę świętą niemal kobietę. Nad ranem policja znalazła ojca Julesa leżącego na podjeździe. Mężczyzna był zmasakrowany, nie żył już od kilku godzin. Jules twierdził, że zasnął w trakcie stypy i nie wie, co się stało. Być może lunatykował. Sąd go uniewinnił. Wzięto pod uwagę opinie lekarzy, którzy stwierdzili kilka przypadków lunatyzmu w rodzinie Julesa, oraz to, że morderca załamał się, wydawało się, że naprawdę cierpiał po śmierci ojca. Lunatycy mogą stanowić zagrożenie dla bliźnich i dla samych siebie. Jak dwudziestojednoletni student ze stanu Iowa, Jarod Allgood, który wybiegł na autostradę w środku nocy i wpadł pod ciężarówkę. Matka zabitego zdecydowanie odrzuciła wersję o samobójstwie, twierdziła, że przyczyną śmierci był lunatyzm. Nie wszyscy prawnicy zgadzają się, by niepoczytalność spowodowaną somnambulizmem uznać za dowód niewinności.
Utalentowani somnambulicy
Opis jednego z najbardziej zaskakujących przypadków lunatyzmu pozostawił Voltaire. Filozof miał znajomego, który wstawał w nocy z łóżka, zakładał koszulę, surdut, pończochy, spodnie, buty, perukę i tańczył menueta. Przetańczywszy wszystkie figury, bardzo sumiennie składał zdejmowane po kolei części garderoby i kładł się do łóżka. Rano, kiedy mu o tym opowiadano, nie mógł uwierzyć, że robił coś tak absurdalnego.
Pewien Hindus w somnambulicznym transie maszerował z otwartymi oczami ponad 30 kilometrów zanim się obudził, a młoda Kanadyjka przejechała prawie 40 kilometrów samochodem, nie mając świadomości tego, co robi. Nie spowodowała przy tym żadnego wypadku. W Polsce mogliśmy kilka lat temu usłyszeć o pewnym chłopcu, który w transie lunatycznym grał na fortepianie, a także o nieszczęśliwym wypadku, który zdarzył się w Trójmieście. Tam syn-somnambulik zaatakował matkę nożem. Kobieta na szczęście odniosła tylko drobne obrażenia.
Skąd to zło
Psychologowie twierdzą, że przyczyną agresji i dziwnych zachowań lunatyków są lęki ukryte głęboko w psychice. Człowiek nie jest w stanie uwolnić się od dręczących go koszmarów, spycha je więc do podświadomości. Jeśli ma to nieszczęście, że lunatykuje, ukryte demony strachu ujawniają się i somnambulik zamienia się w potwora. Mity i legendy na temat nocnych spacerowiczów stały się kanwą wielu książek i filmów. Najsłynniejszą z nich jest powieść Roberta Louisa Stevensona „Dziwna historia dra Jekylla i Mra Hyde'a”, w której spokojny lekarz zamieniał się w brutala. Wprawdzie winowajcą był medykament, a nie lunatyzm, ale zachowanie potwora idealnie pasuje do portretu somnambulika.
Opowiedz mi, o czym śnisz
Jedną z odmian zaburzeń snu jest mówienie przez sen. Pojawia się, gdy jeden cykl NREM przechodzi w następny, gdy śpiący staje się częściowo obudzony. Może się też zdarzyć podczas fazy REM (to wtedy właśnie śnimy), i wówczas śniący werbalizuje swoje senne marzenia. Zaburzenie to jest częste u dzieci, i jedynie 5% dorosłych nań cierpi. Prawdopodobnie jest to dziedziczne. Najsłynniejszym „sennym gadułą” był Dion McGregor. W latach 60. XX wieku stał się znany za sprawą swego współlokatora, który nagrywał i upowszechniał senne monologi McGregora. Śpiący opisywał z wszelkimi szczegółami, co akurat „robi” – włącznie z podróżą balonem na Księżyc.
Już starożytni to znali...
Najstarszą wzmiankę o lunatykach znajdujemy na sumeryjskich tabliczkach glinianych. Mówi ona o sumeryjskiej księżniczce, która niemal co noc wędrowała po pałacowym dachu, a nawet stała na samym jego brzegu, kiwając się niebezpiecznie i przyprawiając tym o ataki serca rodzinę i służbę. Uważano, że jest pobłogosławiona przez bogów. Niezwykły przypadek somnambulizmu zdarzył się w starożytnym Rzymie. Zgodnie z oficjalnym raportem, pewnej nocy młoda patrycjuszka wyszła z domu i udała się młodego mężczyzny, w którym była skrycie zakochana. Nigdy nie zrobiłaby tego na jawie, jako że jego pochodzenie nie wywoływało zachwytów jej rodziny.
Rodzice młodzieńca znaleźli ją w jego łóżku, czule przytuloną. Ich radości nie było końca – szybki ślub młodych był dla nich przepustką do wyższych sfer społecznych.