David Price był bezdomny, ale to wcale nie znaczy, że mieszkał na ulicy. Od dwóch lat żył w najbardziej luksusowych hotelach na Florydzie: The Ritz Carlton. Hard Rock Hotel czy Loews Portofino Bay. Wszystko dzięki dość prostej sztuczce. Przede wszystkim nie wyglądał jak typowy bezdomny. Był dobrze ubrany, opalony i wzbudzał zaufanie. Dzięki temu łatwo mógł się podszyć pod hotelowego gościa. Swoich ofiar wypatrywał na korytarzach. Kiedy jakiś samotny mężczyzna opuszczał hotel, dzwonił po jakimś czasie z telefonu komórkowego, podawał numer pokoju i informował, że zdecydował się jednak przedłużyć pobyt. Nie musiał nawet podawać nazwiska. A ponieważ wielkie luksusowe hotele rzadko kiedy mają pełną rezerwację, recepcjoniści życzyli mu tylko przyjemnego pobytu i wysyłali hotelowego boya z kluczem. Mieli już numer karty kredytowej, więc nie sprawdzali, kto rzeczywiście wprowadził się do ich hotelu. Wydatkami obciążali nieszczęśnika, który w tym czasie, niczego nie podejrzewając, wracał do domu. David Price zamawiał w roomservisie najlepsze dania i najdroższe wina, potrafił wydać w jednym hotelu nawet 9 tysięcy dolarów. Wpadł, przez przypadek, kiedy „wprowadził się” do pokoju zajmowanego wcześniej przez pracownika hotelu.
fot.shutterstock.com