Linie pieśni pod stopami Wokół zielona przyroda, nic tylko wybrać się na majówkę. Odetchnąć głęboko, położyć się na ziemi, posłuchać jej, a może i porozmawiać... Mało kto z nas w gorący letni dzień nie kopał na plaży dołków, a nawet zakopywał się w piasku tak, że wystawała sama głowa. Albo godzinami przesypywał łopatką piasek z wiaderka do wiaderka. Wszyscy robiliśmy babki z piasku i budowaliśmy zamki. Będąc dziećmi, przebywamy blisko Ziemi.
Jesteśmy jej częścią. Nasza świadomość nie jest od niej oddzielona. Często powierzamy jej nasze skarby i w jej wnętrzu odnajdujemy cenne dla nas przedmioty. Ziemia kryje w sobie kosztowności zarówno w wymiarze symbolicznym, jak i rzeczywistym. W dawnych czasach wierzono, że złoto to zwykły metal, który przebywając bardzo długo w łonie Matki-Ziemi dojrzewał i stawał się złotem. Był to przykład naturalnych umiejętności alchemicznych oraz macierzyńskich, jakie przypisujemy naszej planecie. Choć dziecięca wiedza o skarbach wydaje się czymś naturalnym, to jako dorośli zapominamy o naszych intymnych związkach z Ziemią. Prawda jest taka, że im więcej zabetonujemy jej powierzchni – tym bardziej oddalimy się od wspierających mocy naszej planety. Nie tylko dlatego, że nasze stopy nie będą mogły masować jej powierzchni, ale przede wszystkim z tego powodu, że w naszych umysłach narasta coraz grubsza warstwa betonu i asfaltu. Tak się dzieje w krajach wysoko uprzemysłowionych. Istnieją jednak jeszcze kultury, które w swoich wierzeniach i w mitach o początkach ludzkości kultywują przekonanie, że ludzie (a nawet bogowie) żyli najpierw we wnętrzu Ziemi i dopiero stamtąd przedostawali się na jej powierzchnię. Tak wygląda początek świata u Indian Nawaho, afrykańskich buszmenów !Kung czy wśród wielu plemion australijskich Aborygenów. Ci ludzie nie tylko wierzą w swoje mity, ale kierują się nimi w codziennym życiu. Uznają świętość Ziemi i właśnie dlatego jej nie krzywdzą. W ich przekonaniu szkodzić Ziemi to tak, jakby skrzywdzić własną matkę. Aborygen mógłby Ci zadać na przykład takie pytanie: czy położyłabyś na swoją matkę warstwę betonu lub czy wykopałabyś w niej wielki dół? John Seed, Australijczyk, który założył Rainforest Information Centre (Centrum Informacji o Lasach Deszczowych), opowiadał kiedyś o spotkaniu z grupą Aborygenów. Późnym wieczorem wszyscy wyszli na powietrze. Przed uczestnikami spotkania rozciągało się wielkie miasto – Sydney. Jeden z Aborygenów zapytał Johna: – Co widzisz? Co widzisz? John popatrzył na pulsujące trasy szybkiego ruchu, na wieże ze szkła i stali, na statki w porcie i odparł: – Widzę miasto. Światła, ulice, drapacze chmur...
Na to Aborygen powiedział cicho:
– A my wciąż widzimy ziemię. Wiemy, gdzie pod tym betonem rośnie las, gdzie pasą się kangury. Widzimy, gdzie dziobak wygrzebuje sobie jamę, widzimy, którędy płyną strumienie.To miasto tam... to tylko strup. Pod nim trwa żywa ziemia.
Australijscy Aborygeni energie i moce krążące pod powierzchnią Ziemi nazywają liniami pieśni.
Linie pieśni to szlak, którym wędrowały bóstwa, tworząc wszystko, co istnieje na planecie. Dziś można podążać śladami bóstw i w miejscach mocy doznawać dobrodziejstw sił tworzących świat. Aborygeni wiedzą, że zarówno linie pieśni, jak i Śnienie, z którego powstają wszelkie formy życia, są niezniszczalne. Wiedzą, że Ziemia jest wieczna. Jako gatunek pojawiliśmy się na tej planecie niedawno i z punktu widzenia miliardów lat historii Ziemi jesteśmy tylko chwilowymi lokatorami.
Buszmeni !Kung zamieszkujący pustynię Kalahari w Afryce wierzą, że Ziemia była pierwszą matką ich ludu. Kiedy ciężarna kobieta z tego plemienia wyczuwa zbliżający się poród, odchodzi od obozowiska i rodzi dziecko samodzielnie, traktując
Ziemię jak położną. Przed porodem wykopuje w ciepłym piasku dołek, wykłada go liśćmi i kucając, „oddaje” na jakiś czas dziecko Ziemi – pierwotnej „matce”. Matka układa obok dziecka łożysko, które wraz z nieprzeciętą pępowiną pełni rolę strażnika. Dopiero wówczas idzie powiadomić inne kobiety o skończonym porodzie. Pozostałe kobiety z wioski przyłączają się do niej, po czym następuje rytualne powitanie matki i dziecka.
Tylko w nielicznych przypadkach, kiedy rodząca zbyt długo nie wraca, starsze kobiety udają się do niej z pomocą.
To dlatego buszmeni przez całe życie są niezwykle mocno związani z Ziemią. Dzięki temu potrafią wyczuwać najdrobniejsze zmiany jej pola magnetycznego lub grawitacyjnego. Nie muszą więc zatrudniać różdżkarzy do poszukiwania wody i kopania studni. Bez trudu odnajdują nie tylko wodę, ale i kierunek marszu.
Ich ciała wyczuwają, którędy i na jakiej głębokości biegną cieki wodne, a ich umysł nie traci łączności z pierwotną mądrością Ziemi.
Czy my, mieszkańcy miast, potrafimy jeszcze czerpać mądrość z kontaktu z Ziemią? Tak!Potrafimy to i robimy, tyle że nieświadomie.
W myślach ciągle odnosimy się do Ziemi, do kierunków i stron świata. Często powtarzamy: na czym to stanęłam, dokąd zmierzam, jaki jest kierunek moich działań? Te stwierdzenia przypominają o nieświadomym związku z Ziemią oraz z jej polem oddziaływania. Czujemy niewytłumaczalną motywację do ruchu w określonym kierunku, zajmujemy takie, a nie inne miejsce w pomieszczeniach, w niektórych miejscach czujemy się wspaniale, a w innych nie najlepiej. Zwracamy uwagę na pogodę, jeździmy w góry, nad morze itp. Nie możemy całkowicie uciec od kontaktu z Ziemią. Ale czy potrafimy jeszcze słuchać jej rad? W jaki sposób to zrobić?
Po pierwsze musimy skierować naszą uwagę w odpowiednią stronę. Ziemia przemawia do nas bez przerwy, lecz robi to w subtelny i ledwie dostrzegalny sposób. Jeśli chcesz tego doświadczyć, to zwróć uwagę, jak zachowuje się Twoje ciało. Jaki impuls się w nim pojawia, zanim się poruszysz? W jakim kierunku właśnie teraz poruszyłoby się Twoje ciało? Czym jest ten subtelny impuls pojawiający się tuż przed pierwszym ruchem?
Kiedy odczujesz samą tendencję do ruchu w określonym kierunku, pozwól jej zadziałać. Niech się rozwinie i zacznij świadomie zmierzać w stronę, w którą skierował Cię impuls. Żeby to lepiej zrozumieć, możesz zadać sobie takie pytanie: „Gdyby moje ciało mogło samodzielnie poruszać się w dowolnym kierunku, to dokąd by teraz ruszyło?”.
Praca nad świadomością spontanicznych mikroruchów oraz tendencji poprzedzających ruch ciała jest pierwszym etapem kontaktu z mądrością planety. Drugi etap to pozwolenie, by Ziemia pokierowała naszymi krokami. Kiedy w piękny majowy dzień wybierzesz się na wycieczkę, skorzystaj z poniższej rady.
Stań w takim miejscu, najlepiej w plenerze, które wydaje Ci się odpowiednie do rozpoczęcia pracy z ruchem i z Ziemią. Można to także zrobić na wózku, a nawet palcem lub figurką na mapie! Następnie zadaj sobie pytanie, na które chciałabyś znaleźć odpowiedź. Poproś Ziemię, żeby Ci w tym pomogła. Teraz skup się na swoim ciele: w jakim kierunku ruszyłoby Twoje ciało, gdyby mogło to zrobić bez udziału Twojej woli? Jeśli kierunek nie pojawi się od razu, spróbuj ruchu w dwie lub trzy różne strony i wybierz tę, w której najlepiej czuje się Twoje ciało. Następnie poruszaj się, pozwalając, by Twoim ciałem kierowała moc Ziemi. Nie spiesz się. Nie przerywaj ruchu, aż nie dowiesz się, co dla Ciebie oznacza ten kierunek, strona świata, rodzaj ruchu oraz wrażenia, które Ci towarzyszą. Kierunek, sposób poruszania się i skojarzenia same w sobie będą odpowiedzią.
Jeśli kiedyś poczujesz, że brakuje Ci energii, staraj się zacieśnić swój kontakt z Ziemią – na przykład świadomie stąpając, masując stopami jej powierzchnię. Uprawianie ogródka czy pielęgnowanie roślin to też forma rozmowy z planetą! Rób to świadomie. A kiedy nie będziesz wiedzieć, dokąd się zwrócić – poproś Ziemię o radę – niech ona pokieruje Twoimi krokami. Staraj się wyczuć, co i w którym kierunku Cię ciągnie, i idź „tam”. Gdy już znajdziesz odpowiednie miejsce, porozmawiaj z Ziemią.
Robert Palusiński
Autor jest terapeutą Psychologii Zorientowanej na Proces, tłumaczem książek Arnolda Mindella,
członkiem zespołu Akademii Psychologii Zorientowanej na Proces w Warszawie.
Prowadzi warsztaty rozwojowe i szkoleniowe (np. autorskie warsztaty dla mężczyzn)
oraz sesje terapeutyczne (także telefonicznie).