Podczas piłkarskich mistrzostw świata w RPA ryk trąbek wuwuzele doprowadza wszystkich do szaleństwa. Słusznie, bo głośne dźwięki rozrywają aurę człowieka. W hałasie życiodajna energia uchodzi z nas w zawrotnym tempie.
Często wręcz boimy się ciszy, w codziennym życiu szukamy dźwięków. Tymczasem dla systemu nerwowego i aury człowieka najzdrowsze są dźwięki natury: szum morza, liści, śpiew ptaków, szemranie wiatru. Mają one takie wibracje, które wzmacniają aurę – naszą energetyczną powłokę ochronną. Dlatego po wieczornym spacerze wzdłuż morskiego brzegu jesteśmy szczęśliwi i spokojni. Wszelkie praktyki medytacyjne odbywa się w ciszy. I tylko o największych wschodnich mistrzach mówi się, że potrafią medytować nawet na środku gwarnej ulicy, co ma być dowodem ich kunsztu.
Nie ma co ukrywać, wszelkie dźwięki sztuczne, choćby nawet był to nasz ulubiony zespół muzyczny, na dłuższą metę nas drażnią. Przyspieszają tętno, wzmagają poziom stresu. Mimo że jesteśmy podobno przyzwyczajeni do hałasu, na skalę globalną właśnie okazało się, że co za dużo, to niezdrowo.
Upiorne trąby
Piłkarscy kibice na całym świecie znienawidzili wuwuzele. Plastikowe trąbki, które na stadionach w RPA mają zagrzewać drużyny do walki. Wuwuzele to tradycyjna afrykańska trąbka z rogu, jednak kibice zastąpili je kolorowymi trąbkami z Chin, które stały się obowiązkowym wyposażeniem każdego fana piłki. Łącznie z zatyczkami do uszu, bo zaledwie jedna trąbka wydaje z siebie dźwięk o sile 120 decybeli, a przebywanie na stadionie, gdzie słychać ich tysiące, może doprowadzić do głuchoty lub niekontrolowanego ataku nerwowego.
W RPA gracze i trenerzy są wściekli, bo się nie słyszą, komentatorzy sportowi mają specjalne mikrofony, aby mogli nadawać swoje relacje, a kibice po prostu wyłączają telewizory. Nie są w stanie śledzić meczów, bo tak wkurza ich bezustanne buczenie wuwuzeli, dobiegające z głośników. FIFA rozważała nawet zakaz wnoszenia trąbek na stadiony, ale nie wprowadziła go z obawy przed gniewem kibiców, którzy chcą trąbić w najlepsze.
Pomóż sobie, żyj bez agresji
Na tym właśnie polega fenomen hałasu, że przez osoby, które go wszczynają, może być bezwiednie użyty jako narzędzie przekazywania agresji. I to narzędzie równie efektywne, jak bezpośrednia przemoc.
Jak się obronić? Zmniejszając dawkę decybeli, które sami produkujemy. Po pewnym czasie zauważymy, że umiemy już skutecznie uciec przed dręczącymi nas dźwiękami pochodzącymi od innych.
Wsłuchaj się w ciszę
– Wygospodaruj codziennie 10 minut, które spędzisz w ciszy. Świadomie wyłącz wtedy radio i telewizję. Obserwuj, co czujesz i jakie pojawiają się myśli w twojej głowie.
– Kupując nowe urządzenia AGD, np. pralkę czy lodówkę, wybieraj te o obniżonym poziomie hałasu.
– Unikaj osób gadatliwych, które mówią bardzo głośno i zasypują innych potokiem słów. Jeśli musisz się z nimi kontaktować, proś grzecznie i bez agresji, aby pozwoliły ci chwilę pobyć w ciszy.
– Jeśli masz męczącą, stresującą pracę, na urlop wybierz się w ciche miejsce.
– Gdy tylko poczujesz, że hałas dyskoteki czy koncertu zaczyna cię drażnić, natychmiast opuść to miejsce. Twoja aura jest zagrożona.
– Spaceruj, oddychając głęboko – odblokujesz przeponę, która kieruje m.in. modulacją głosu. Łatwiej zapanujesz nad tym, jak głośno mówisz.
– Nie przekrzykuj nikogo. Pamiętaj, że im będziesz mówić ciszej, z tym większą uwagą będą cię słuchać. Wiedzą o tym doświadczeni nauczyciele i trenerzy sportowi.