Wszystkie komedie kończą się małżeństwem. Ale tak było w czasach lorda Byrona, który to powiedział. Dzisiaj można usłyszeć inne „podsumowanie” tej instytucji. „Małżeństwo nauczyło mnie jednego: jeśli mężczyzna wie, że możesz coś zrobić sama, to pozwoli ci to zrobić”.
Wszystkie znane jej kobiety wściekają się na swoich mężów. Wściekają się o wszystko. A przecież mają większy wybór niż kobiety z poprzednich pokoleń, mają też w większości kochających i pełnych wyrozumiałości partnerów u boku i w miarę wygodne życie.
Więc co się stało? Dlaczego z zakochanych żon zmieniają się w domowe jędze?
Można oczywiście szukać odpowiedzi w bardzo mądrych esejach. Dowiedzieć się, że stare wzorce małżeństwa, tradycyjne role kobiety i mężczyzny w rodzinie, przestały istnieć, a nowe dopiero się w bólach rodzą. Że mężczyźni, wychowani przez „stary model” kobiety, zupełnie nie rozumieją, czego od nich oczekuje „nowy model”, więc „nowy model” przeżywa frustrację. Chce mieć u boku partnera, a tymczasem trafia na „drania na kanapie”.
Ale w esejach trudno znaleźć życiowe wskazówki. Dlaczego małżeństwo, lub jakakolwiek forma wspólnego życia z facetem, prowadzi od zakochania do klęski? Dlaczego bajka zamienia się w morderczą walkę o własne terytorium? I jak być z mężczyzną i nie czuć gniewu?
Odpowiedzi należy szukać w doświadczeniach innych kobiet. Cathi Hanauer coś takiego właśnie zrobiła. Poszukała wsparcia, współczucia i mądrych rad dla siebie i swoich domowych kłopotów u kobiet w różnym wieku, ale z podobnymi problemami. Im więcej z nimi rozmawiała, tym lepiej się czuła, więc wszystkie te historie spisała w „Jędzy w domu”.
Moja kobieca strona męskiej natury pochłonęła tę książkę jednym haustem. Jest REWELACYJNA! Plotkarska, jak najlepszy serial telewizyjny, mądra niczym rady najlepszej matki i dowcipna humorem na pograniczu Monty Paytona. A wszystko to lekkie i bezpretensjonalne, żadnego biadolenia, raczej podszyte autoironią niczym rozmowa w kawiarni z inteligentną przyjaciółką. Książka odlotowa i romantyczna zarazem. Po prostu ŚWIETNA!
„ W przeciwieństwie do mnie, mój mąż nie obserwował matki, kiedy zajmowała się całą rodziną i nie przyszło mu do głowy, ze tego typu wiedza kiedyś mu się przyda”.
„ Z czasem już nie wiesz, czy bardziej kochasz mężczyznę za jego dziwactwa, czy też same dziwactwa, dlatego że są jego”.
„Matka już dawno nie żyje, ale wciąż się łudzę, że, gdybym jej kiedyś posłuchała, miałabym teraz idealnego męża (fakt, że idealni mężowie nie istnieją, nie ma tu nic do rzeczy).”
„Tego dnia stałam się zapasowym mózgiem męża”.
„Odkąd przyszła na świat moja córka, różne małe szczegóły nabrały dla mnie wielkiego znaczenia: obserwuje, jak rosną jej rzęsy, jak uśmiecha się i gaworzy. Codziennie rano patrzy na mnie tak, jakby się bardzo stęskniła. To najważniejsze dla mnie chwile. Nie mogę uwierzyć, jak wiele zmieniła w moim życiu. Nie jestem już tą ostrą laską z Nowego Jorku. Moje skórzane spodnie Wisza w szafie, wibrator zarasta kurzem.(…) Decydując się na macierzyństwo, wybrałam tradycyjny tryb życia.(…) Być może stanę się kwintesencją dziewczyny nowego tysiąclecia i po latach pracy, zajmowania się dziećmi i skandalicznych związków, nauczę się w końcu, jak to wszystko ze sobą pogodzić. Jeśli tak będzie, dam wam znać.”