Jak rzucałem palenie
Kto nie palił, ten nie wie, co to za męka odzwyczaić się.
Ja zastosowałem w tym celu mieszankę astrologii i magii. Powiodło się!
Aspekty Marsa i Plutona cieszą się złą sławą wśród astrologów. Te planety to źródło niszczących energii. Tym gorsze więc rzeczy dziać się powinny, jeżeli połączą swoje wpływy.
Mnie koniunkcja Plutona i Marsa kojarzy się z... rzuceniem palenia. W styczniu 1984 roku Pluton był już od kilku miesięcy w znaku Skorpiona, teraz wchodził tam także Mars. Jako początkujący miłośnik astrologii wiele się nasłuchałem o mających się z tym wiązać zagrożeniach. Wojny, przewroty, epidemie – wszystko miało być możliwe. Ale jak na razie, mieliśmy stan wojenny.
Planety wyruszają na wojnę z nałogiem
W tym czasie siedziałem z dala od świata, w Beskidzie Niskim, i opiekowałem się mało uczęszczanym schroniskiem. Zaliczyłem tam rekord samotności: przez siedem dni nikt nie zajrzał do mojej chałupy.
Tymczasem Mars wchodził do znaku Skorpiona, gdzie siedział już Pluton. Obie planety miały się spotkać niebezpiecznie blisko punktu leżącego w opozycji do mojego urodzeniowego Marsa, więc czułem się mocno zaniepokojony. Czy to przypadkiem nie jeden z tych układów planet, które grożą śmiercią lub kalectwem?
Co prawda, zaszyty w górskiej głuszy, zagrożenia dla swojego życia nie widziałem, ale coraz bardziej dokuczał mi przymus palenia papierosów. Zacząłem palić w wieku 20 lat. Szybko nawyk ten stał się moim nałogiem, ale coraz częściej zadawałem sobie pytanie: po co mi to? I nie chodziło nawet o zdrowie, gdyż byłem w pełni sił. Bardziej przeszkadzało mi, że palenie jest tak nieestetyczne. Ten osad na zębach. Podrażniona śluzówka w jamie ustnej. Niedopałki w popielniczkach. Zapach dymu z cudzego papierosa śmierdział równie paskudnie. Czy ja naprawdę muszę to robić? Co właściwie mam w zamian? Z rachunków wychodziło, że nic.
Dlatego nieraz próbowałem przestać palić. Wytrzymywałem pół dnia, czasem dobę, raz udało mi się nie palić przez prawie tydzień. Potem przychodził moment słabości – i tytoniowy demon brał górę.
Jednak gdy Mars dołączył do Plutona w Skorpionie, coś się zmieniło w moim myśleniu o papierosach. Tytoń i palenie zacząłem widzieć jako odrębną istotę. Nie miałem wątpliwości, że to rzeczywiście demon. Postanowiłem z nim walczyć.
Decydujące starcie
Odstawiłem papierosy. Ale demon nie dawał za wygraną. Szybko zlokalizowałem go w nowo kupionej paczce papierosów. Gdy demon mnie gnębił, kusił, nie pozwalał myśleć o niczym innym, ja też działałem podstępnie przeciw niemu. Kłułem paczkę igłą. (Każdy palacz wie, że papierosy z dziurkami są „niepalne”). Z mściwą zaciętością kruszyłem papierosy w dłoni. Gdy to nie pomagało i czułem, iż demon chce, bym go palił, brałem jedną sztukę i wrzucałem do ognia w kominku. Niech bestia płonie!
Pokryłem paczkę obelżywymi napisami. Dźgałem ją pogrzebaczem. Tłukłem obcasem buta. Aż nagle zacząłem czuć, że demon powoli słabnie i traci nade mną władzę.
Wielka wygrana
Moja furia trwała jeden wieczór. Męczyłem się jeszcze przez jakieś trzy dni. Organizm ciągle protestował i dopominał się o dawkę narkotyku. Potem przez mniej więcej dwa tygodnie wracało uczucie: ale bym sobie zapalił! Nie uległem jednak pokusie. Demon palenia przegrał ten pojedynek. Od tamtej pory już nigdy nie wziąłem papierosa do ust.
Teraz zadanie „nie palić” wydaje mi się łatwe. Naprawdę nie rozumiem palaczy. Wolność od palenia jest bez porównania cenniejsza niż ogłupiający szmerek w głowie, który powstaje od nikotyny.
Papierosy niczego nam nie dodają! Ich siła polega tylko na tym, że sprowadzają ludzi w dół, na niższy, mówiąc uczenie, poziom energetyczny.
Wracając do tamtej koniunkcji Mars–Pluton: to, co się wtedy zdarzyło, było w pełni zgodne z właściwościami tej koniunkcji. Był to przecież pojedynek, walka na śmierć i życie. Przeciwnik przegrał i zginął w płomieniach. A ja wygrałem z tytoniowym pasożytem umysłu.