Czy duch, który straszy, musi być biały? Wcale nie! Tajemnicze zjawy mają fantazję i ukazują się w wielu barwach.
Dwa lata temu kamery na stacji benzynowej w amerykańskiej miejscowości Marathon w stanie Ohio zarejestrowały dziwną błękitną postać, dużo wyższą od przeciętnego człowieka. Zjawa przemieszczała się niczym obłok dymu w różnych kierunkach, jakby nie obowiązywało jej ziemskie ciążenie. Była niewyraźna, wyglądała, jakby ktoś rozciągnął i zdeformował ludzką postać. Zdumieni i wystraszeni świadkowie mogli ją obserwować aż pół godziny, a potem... rozwiała się!
Stylowy duch
Z kolei inne, bardziej ponure, zabarwienie przybrała postać z zaświatów, która ukazała się w Australii. Jesienią zeszłego roku grupa osób spacerowała ulicami Hobart, stolicy Tasmanii. Wędrowali po centrum miasta, gdzie zachowały się budynki jeszcze z XIX wieku. Był już zmierzch, widoczność nie najlepsza, ale grupka turystów dostrzegła nagle czarną kobiecą postać. Tajemnicza dama, odziana w XIX-wieczną suknię, dźwigała kosz bądź zawiniątko z dzieckiem, co do szczegółów turyści nie byli zgodni. Ktoś nawet zrobił jej zdjęcie telefonem komórkowym. Choć świadków pojawienia się czarnej damy było wielu i widać ją na fotografii, nikt nie chce wierzyć turystom. A wszystko dlatego, że grupę prowadziła Adel Caridwen. Ta pani ma niewielkie biuro turystyczne i organizuje wycieczki śladami duchów w Hobart i Battery Point. Prasa podejrzewa, że to spotkanie z duchem było typowym chwytem marketingowym.