Okazuje się, że jest lepszą terapią niż seans na kozetce u psychoanalityka. Przekonują o tym wyznania wielkich gwiazd i tych wszystkich, którym buddyzm uzdrowił duszę i ciało, a także stał się dla nich sposobem na nowe, lepsze życie.
Nauka Buddy przeżywa dzisiaj prawdziwy renesans i ma coraz więcej
wyznawców, zwłaszcza w krajach zachodnich. I jakkolwiek tłumaczylibyśmy
powody, dla których tak się dzieje, warto przypomnieć stare proroctwo
legendarnego hinduskiego guru Padmasambhavy: Nadejdzie taki czas, kiedy
żelazny ptak pofrunie, konie pojadą na kołach, a wtedy buddyzm odwróci
się na Zachód i podąży w dalekie kraje.
Miłosierna twarz Boga
Monika Dańkowska jest fryzjerką. Ma 35
lat, dwójkę dzieci, właśnie rozwiodła się z mężem i wyprowadziła od
matki do przyjaciółki, z którą razem uczęszcza na zajęcia medytacji.
Twierdzi, że po raz pierwszy w życiu czuje się wolna i szczęśliwa.
- Byłam wychowana w ortodoksyjnej rodzinie katolickiej - mówi. - Całe
moje życie podporządkowane było grzechowi. To znaczy temu, by go
unikać. Ale grzech jest podstępny i wszechobecny - tkwi w słodyczy
czekolady i namiętnych pocałunkach. W odpoczynku po pracy i w śmiechu z
głupotek. I w nieposłuszeństwie mężowi, który uczynił z mojego życia
piekło. Jeszcze dwa lata temu byłam zniewoloną, znerwicowaną istotą,
która nie umiała się śmiać. Czułam, że moja dusza dusi się w więzieniu
nakazów i zakazów, w ciągłej walce o czystość życia pod surowym okiem
matki. Dopiero moja przyjaciółka-buddystka pokazała mi, że można myśleć
inaczej, nauczyła medytować, co uwolniło mnie i dało siłę do zmiany
życia. Do odcięcia się od tego, co mnie niszczyło. Teraz nie tylko
jestem spokojna i pewna siebie, ale mam siłę, by zauważyć innych ludzi
i pomagać im. Ale najpierw musiałam dostrzec siebie i pomóc sama sobie.
Nie przestałam wierzyć w Boga, ale dzięki buddyzmowi ujrzałam inne jego
oblicze - prawdziwie miłosierne.
Reinkarnacja daje nadzieję
Europejczycy przyznają, że
prawdziwy, azjatycki buddyzm, związany z historycznymi i kulturalnymi
tradycjami tej części świata, wygląda zupełnie inaczej niż znany u nas,
przekształcony i dostosowany do wymogów ludzi Zachodu. Dlatego
niektórzy nadal jeżdżą do Nepalu, by poznać go u źródła i wziąć dla
siebie tę cząstkę, której potrzebują do życia. Po powrocie rozpoczynają
systematyczną medytację, dzięki której poznają swoją prawdziwą naturę.
Najbardziej zainteresowani są istotą wędrówki dusz, czyli reinkarnacją.
Wiara w nią pozwala niektórym pokonać paniczny lęk przed śmiercią i
odejściem w niebyt, daje bowiem nadzieję, że chociaż pod inną postacią,
ale pojawimy się jeszcze na tym świecie. Zachodni buddyści przyznają,
że z tą filozofią łatwiej się im żyje. Dla wielu z nich stała się
najlepszą terapią. Pomaga w najtrudniejszych momentach życia, pozwala
odbić się od dna, a przede wszystkim daje niesamowicie dużo siły.
Pewnie dlatego coraz więcej sławnych osobistości, zwłaszcza z
show-biznesu, przechodzi na buddyzm, wierząc, że ich wzmocni i pomoże
żyć. A że tak jest naprawdę, świadczą wyznania wielkich gwiazd, które,
żyjąc w szalonym tempie, potrzebują chwil wyciszenia i medytacji.
Jak normalnie żyć, będąc supergwiazdą
Pierwszy kontakt z
religią Buddy Richard Gere miał w roku 1978. Od tego czasu jeździ
regularnie do klasztorów Tybetu oraz spotyka się z Dalajlamą, którego
traktuje jak duchowego guru. Aktor przyznaje, że dzięki buddyzmowi
nauczył się, jak należy "normalnie żyć", będąc sławnym prawie na całym
świecie. - Dał mi siłę ducha i nauczył, jak postępować - mówi aktor. -
Był dla mnie ważnym oparciem w czasach, gdy rozwodziłem się z Cindy
Crawford. Gere uważa, że jeśli robi się coś dobrego dla innych, to
pomaga się samemu sobie. - Jeśli chcemy, żeby nasze dzieci były kimś
szczególnym, najpierw my bądźmy wyjątkowi - powtarza na spotkaniach,
podczas których opowiada o tej wyjątkowej religii. Na dachu swojego
domu zbudował "modlitewny szałas" i w nim medytuje. Aktor jest bardzo
aktywnym buddystą. W 1987 roku założył w Nowym Jorku "Dom Tybetański",
a w 1993 podczas wręczania Oskara skrytykował Chiny za stosunek do
Tybetańczyków i w konsekwencji został uznany przez nich za persona non
grata.
Orlando Bloom, którego podziwiamy w filmie "Piraci z Karaibów",
powiedział, że przejście na religię buddyjską złagodziło jego rozstanie
z Kate Bosworth. Dla niego buddyzm to głównie filozofia, dzięki której
codzienność staje się łatwiejsza. Natomiast medytowanie jest najlepszym
paliwem dającym potrzebną mu do życia energię. Aktor Steven Seagal w
buddyzmie szuka przede wszystkim wyciszenia i bycia tylko ze sobą. -
Kiedy przebywam w odosobnieniu i medytuję - mówi - czuję, jak
oczyszczam się wewnętrznie i uspokajam. Jest mi to bardzo potrzebne,
inaczej nie umiałbym normalnie funkcjonować. W połowie lat 90.
kanadyjski piosenkarz Leonard Cohen zdecydował się na wstąpienie do
buddyjskiego klasztoru w Mount Baldy pod Los Angeles. Żył tam jak
pozostali mnisi. - Musiałem to zrobić, żeby odizolować się od zgiełku
świata - powiedział. - Klasztorna cisza miała dla mnie uzdrawiającą
moc.
Uwolnić się od brutali i narkotyków
Buddyzm odegrał w życiu Tiny Turner rolę najlepszego psychoterapeuty,
kiedy doznawała upokorzeń i przemocy ze strony swego męża, Ike'a. -
Dzięki medytacjom i gorącym modlitwom przetrwałam najczarniejsze dni w
naszym małżeństwie - wyznała. - Buddyzm umocnił mnie wewnętrznie i
pomógł uwolnić się od męża. Piosenkarka ma w domu ołtarzyk, przy którym
codziennie modli się przez godzinę. - Gdy odmawiam sutrę
"Nam-Myoho-Renge-Ryo", czuję, jak ogarnia mnie uczucie wolności i
bezgranicznego szczęścia - stwierdza Turner. Kiedy modelka Kate Moss
wpadła w uzależnienie od narkotyków, pomogła jej karma, czyli
buddyjskie prawo przyczyny i skutku. Moss zaczęła ją dogłębnie
poznawać. - Przeczytałam o niej wszystko i jestem zafascynowana tą ideą
- powiedziała, przyznając, że to nie pobyt w klinice odwykowej, a
głównie buddyzm ją uratował i przywrócił do normalnego życia.
Marta Ammer
W Polsce najbardziej znaną buddystką od ponad 30 lat jest aktorka Małgorzata Braunek, zwierzchnik Stowarzyszenia Buddyjskiego "Kandzeon", które wspiera ruch na rzecz praw człowieka w Chinach. Do buddyzmu zaprowadziły ją pytania, jakie sobie stawiała: - Kim jestem? Dokąd zmierzam? Po co człowiek żyje i czy życie ma sens? Chciała też poznać siłę medytacji i przekonała się, że dzięki niej ma lepszy kontakt ze światem. Praktykuje zen, stawiający na własne doświadczenia człowieka. Maja Ostaszewska, aktorka, wychowała się w rodzinie wyznającej buddyzm i nie wyobraża sobie bez niego życia. W jednym z wywiadów powiedziała, że prace z własnym umysłem i medytacje są dla niej drogą do wolności. Buddyzm daje jej poczucie dystansu do samej siebie, co w zawodzie aktora jest nieodzowne.