Mężczyźni nie myślą, nie umieją wyrażać tego, co czują, są kompletnie ciemni, nudni i na ogół beznadziejni w łóżku, a życie duchowe zastępuje im transmisja meczu piłkarskiego. Skoro więc my, bohaterki książki „Jędza w domu”, doskonale zdajemy sobie z tego sprawę, to po co miałybyśmy czytać dalszy ciąg „Jędzy”?
Odpowiem Wam, drogie Panie, dlaczego. Ponieważ o damsko-męskich relacjach wiemy mniej niż o odległych ciałach niebieskich i zbyt mało znacie same siebie, aby wyrokować o partnerach. Tym bardziej, że mężczyźni, żeby przetrwać, stawiają różne zasłony dymne. „Jędza w domu” to 26 historii kobiet, które opowiedziały Cathi Hanauer, co myślą o seksie, samotności, pracy, macierzyństwie i małżeństwie, i dlaczego tak często ogarnia je wściekłość na swoich facetów. Ale te relacje to tylko pół prawdy. Drugą znajdziecie w 27 męskich zwierzeniach, spisanych przez Daniela Jonesa (prywatnie męża Cathi) w książce „Drań na kanapie”.
Nie zaskoczę Was, drogie Czytelniczki Evy, że Wasi Adamowie dużo rozmyślają o bzykaniu i mają spore w tej materii doświadczenia i interesujące opowieści. Dużo się z nich dowiecie o swoich siostrach w niedoli, tak się składa bowiem, że panowie na ogół bzykają się w pełnej kooperacji z kobietami – zatwardziałymi singielkami lub mężatkami, nie tylko młodszymi, ale i starszymi od siebie, w parach i trójkątach, słowem, mają z kim grzeszyć. W kobiecych relacjach w „Jędzy” za dużo o tym nie przeczytacie.
Okazuje się jednak, że niektórzy panowie uprawiający seks jak wolną amerykankę oczekują od kobiety znacznie więcej niż tych kilka bardzo przyjemnych, ale śmiesznych ruchów. Historia zatytułowana „Obawy kawalera” jest wzruszającym i pełnym męskiej poezji wyznaniem, czego cynik (czyli zawiedziony romantyk) oczekuje od małżeństwa. Są też zabawne opowieści facetów, którzy uwierzyli, że żyjemy w czasach neutralności płciowej i równouprawnienia. I z trudem przychodzi im pogodzić się z tym, że ich robiące kariery zawodowe i lepiej zarabiające żony grają w wyższej lidze. W dodatku nie da rady z nimi konkurować w domu, że nie wspomnę o wychowaniu dzieci. Wygląda na to, że jest cały podgatunek mężów i chłopaków błąkających się po bezdrożach swoich intymnych związków w poszukiwaniu nowych sposobów, jak stać się niezbędnymi i pożytecznymi w świecie samowystarczalnych kobiet. Pań, które uważają, że mężczyzna jest im potrzebny, jak rybie rower.
Oscara za najciekawszą opowieść w zbiorze „Drań na kanapie” przyznaję nowelce „Pies, który we mnie mieszka”. Tym psem jest egoizm, który czasem bierze w Kevinie górę nad dobrem rodziny. Dobrem rozumianym na kobiecy sposób. Pies w Kevinie ma całkiem dobry węch i wyczuwa takie rzeczy, jak na przykład to, że dużo łatwiej jest uzyskać przebaczenie niż pozwolenie. Więc śmiało możesz za znikomą część premii kupić wypasioną elektryczną gitarę ze złotym osprzętem, co wywoła wściekłość i dąsy, które z czasem przycichną, i której byś nigdy w życiu nie miał, próbując negocjować ten zakup. A przecież wilczą część premii wydałeś na płot, piec i nową terakotę na tarasie.
Inną taktyką jest kłamstwo. Kolejny drań, Vince, tłumaczy, dlaczego kłamie i będzie kłamał, i ja go rozumiem. Definicja męskiego kłamstwa jest taka:
„Są sprawy, w których prawie wszyscy kłamią (oszustwa, kradzież, seks), są sprawy, w których kobiety prawie zawsze kłamią (jedzenie, pieniądze, orgazm) i jest cała reszta życia, w której mieści się wszystko, o czym kłamią mężczyźni”. To rodzaj władzy. ,A zaczynasz kłamać, drogi chłopcze, wtedy, gdy matka przyłapie cię w wieku 14 lat na czytaniu świństw pod kołdrą. Twój ojciec dobrze wie, że należy się trzymać z dala, ale nie matka, więc musisz zacząć ją okłamywać, bo świat, w którym się znalazłeś, nie da się przełożyć na Twoje stosunki z matką. O tym, by później w dorosłym życiu powiedzieć prawdę i całą prawdę swojej kobiecie niemal nigdy nie myślimy na serio – wyznaje Vince. To rodzaj obrony koniecznej.
Jak więc ocenić szczerość i wartość męskich zwierzeń w „Draniu na kanapie”? Drogie Panie, od tego macie intuicję. Bo czyste rozumowanie na nic się Wam tu nie przyda. Przecież gdyby w świecie panowała jakaś logika, mężczyźni jeździliby konno po damsku.
Daniel Jones „Drań na kanapie”, Wydawnictwo Drzewo Babel, Warszawa 2008