Aż trudno uwierzyć, że Louise L. Hay, ezoteryczna królowa, autorka poradników o tym, jak znaleźć w życiu szczęście, ma już 85 lat. Jej życie to gotowy scenariusz filmowy, z Oscarem w tle.
Louise nazywa siebie dziewczyną po osiemdziesiątce. I nietrudno uwierzyć, że ma młodą duszę, patrząc na jej uśmiechnięte zdjęcia. Dziś mieszka w pięknym domu z ogrodem, na każdym kroku spotyka się z wyrazami uwielbienia i otoczona jest kochającymi ją ludźmi. Ale nie zawsze tak było. Zresztą sama Louise pisze o tym w jednej ze swoich książek: „Słuchacze przyglądają mi się podczas wykładów i myślą: "Ona pewnie nie miała żadnych problemów«. Nie wiedzą, że doświadczyłam tylu nieszczęść, że można byłoby nimi obdzielić wielu ludzi”.
Gdy rodzina nie jest opoką
Rodzina Louise ledwo wiązała koniec z końcem. Dziewczynka nosiła wyłącznie odzież z darów. Dzieci w szkole wyśmiewały ją i nie chciały się z nią bawić. Gdy stała się nastolatką, ojczym przestał ją bić, lecz w zamian za to zmuszał do seksu. W wieku 16 lat urodziła córkę, którą oddała do adopcji.
– Miałam tak dość tego życia, że uciekłam z domu. Pracowałam, ale nigdzie nie mogłam zagrzać długo miejsca, bo byłam tak niewyrobiona towarzysko, nieśmiała, że ludzie nie mogli znieść mojego towarzystwa. Nie wiem, co by było, gdyby życie nie zgotowało mi niespodzianki... Pewnego dnia przechodziła ulicą i dostrzegła napis „Studio tańca”. Weszła zobaczyć, jak wygląda w środku, i sprytny agent namówił ją na podpisanie umowy na kurs. Dziewczyna bała się przyznać, że nie ma pieniędzy, dopiero następnego dnia wyznała prawdę.
– Podpisała pani umowę i musi zapłacić. Mamy wolne stanowisko recepcjonistki. Czy podjęłaby się pani tej pracy? – zaproponował agent.
Dziewczyna zaczęła nieźle zarabiać, poznała sympatycznych ludzi. Okazało się, że pięknie się porusza. Niespodziewanie dla samej siebie została modelką, a niedługo potem wyszła
za mąż za angielskiego arystokratę Andrew Haya, który jednak po 16 latach małżeństwa zostawił ją dla innej kobiety.
Trzeba stanąć do walki
– Jak mogłam utrzymać związek, przyjaciół czy ciekawą pracę, skoro sama uważałam siebie za beznadziejną, głupią, brzydką kobietę?
– tłumaczy Louise. I dodaje: – Prawda o życiu jest bardzo prosta: twoje myśli materializują się i wpływają na twój los. Przekonałam się o tym wyraźnie i dobitnie w połowie lat 70. Zachorowałam na raka szyjki macicy. Doradzano mi operację i chemioterapię. Poprosiłam o czas do namysłu... i czym prędzej udałam się do naturopaty. Przeszłam na dietę składającą się z surowych warzyw i owoców, chodziłam na zabiegi akupresury, aplikowałam sobie lewatywę z kawy. Jednak co najważniejsze przeszłam terapię, która uwolniła mnie od urazów z dzieciństwa. W ciągu sześciu miesięcy po raku nie było ani śladu – opowiada ezoteryczna królowa.
Nie warto się załamywać
Jak to zrobiła? Louise podczas procesu zdrowienia kilkanaście razy dziennie powtarzała afirmacje: „Jestem silna i zdrowa”, „Cenię swoje wspaniałe ciało”, „Bóg mnie chroni przez cały czas”. Jest święcie przekonana, że zadziałały. Afirmacja przecież zmienia sposób myślenia człowieka, który swoją niewiarą uniemożliwia realizację pragnień.
Afirmacje mogą dotyczyć każdej dziedziny życia – podkreśla Louise Hay. – Często jednak ludzie zapominają w nich o samych sobie. Mówią: „Moja rodzina jest zdrowa, bezpieczna, dzieci są szczęśliwe”. Chciałabym wykrzyczeć tak głośno, jak się tylko da: najpierw kochajcie bezwarunkowo samych siebie, bo dopiero wtedy będziecie zdolni dać miłość innym. Najważniejszym związkiem, który tworzymy w życiu, jest przecież relacja z samym sobą. Nie wolno o niej zapominać.
Kiedy wyzdrowiała, Louise postanowiła podzielić się z innymi swoim doświadczeniem. Zaczęła pisać podręczniki o tym, jak należy przeobrazić swoje życie, aby zagościły w nim szczęście i miłość. Ludziom, którzy stosowali się do jej wskazówek, naprawdę się to udało – potrafili pozbyć się ciężkiej choroby, dojść do siebie po traumatycznych wydarzeniach, naprawić złe stosunki w rodzinie.
Louise często powtarza, że nie wolno załamywać się tym, co nam się złego przytrafia. Trzeba tylko poszukać rozwiązania. Ale aby je znaleźć, należy pozbyć się złości, gniewu, zazdrości i smutku. I to jest najtrudniejsza sprawa. Na szczęście Louise w swoich książkach daje nam wskazówki, jak to zrobić.