Patrząc z góry na słynne ruiny Machu Picchu, można zauważyć podobieństwo do ogromnego kondora wzbijającego się do lotu ku zachodowi. Inkowie uważali tego ptaka za pośrednika między Niebem a Ziemią, światem teraźniejszym a krainą zmarłych przodków.
Niemal wszystkie budowle Machu Picchu – niezwykłego centrum religijnego wybudowanego wysoko w Andach – mają związek z astronomią, religią i geomancją, rozumianą jako wiedza o pozytywnych energiach przyrody. Dla Inków sfery te stanowiły jedną, nierozłączną dziedzinę.
Cała architektura tego miejsca oraz celebrowane tu rytuały były podporządkowane kontaktom z Zaświatami. Inkowie szukali w ukształtowaniu terenu odpowiedników widocznych na niebie gwiazd i konstelacji. Święta Dolina – najważniejszy obszar ich rozległego imperium – przypominała kształtem Drogę Mleczną. Machu Picchu, zamykające tę przestrzeń od zachodu, poświęcone było tak jak kondor – Niebu. Wijącą się przez dolinę rzekę Urubambę postrzegano jako węża i wiązano ze światem podziemnym. Z kolei święte miasto Cusco, któremu nadano kształt pumy, odpowiadało Ziemi.
Gdy bogowie zrywają kontakt
Kapłani inkascy posiadali ogromną wiedzę – zarówno astronomiczną, jak i geomantyczną. Łączyli też pojawiające się znaki na niebie z wydarzeniami na ziemi. W 650 r. n.e. imperium Inków wstrząsnęły okrutne wojny. Kapłani natychmiast uznali, że były one wynikiem zerwania kontaktu żyjących ze światem bogów i krainą zmarłych przodków, czego znakiem był fakt, iż tego roku wchodzące w przesilenie zimowe (na półkuli południowej przypadające 21 czerwca) Słońce nie było widoczne na tle Drogi Mlecznej.
We współczesnej astronomii taki fenomen znany jest pod nazwą precesji (zmiany położenia osi Ziemi na tle nieba). Inkowie jednak nie zdawali sobie sprawy z naturalności tego zjawiska i gdy pojawiło się ono ponownie w 1432 roku, to – jak twierdzi geomanta Leszek Matela – aby zapobiec powtórzeniu się tragicznych wydarzeń, postanowiono zbudować w dawnym miejscu mocy w Machu Picchu ośrodek, dzięki któremu można by było nawiązywać kontakt z Zaświatami. Służyć temu miały różnego rodzaju „urządzenia” i praktyki, które pomagałyby w „podróżach” do tamtego świata.
Urządzenie do podróży astralnych
Jedynym z nich jest Intihuatana, specjalnie obrobiony głaz. Jego nazwę tłumaczy się jako „miejsce, w którym przywiązywano Słońce”. Nie jest on jednak zegarem słonecznym, jak podaje większość przewodników. Na podstawie badań radiestezyjnych można przypuszczać, że mamy do czynienia z niezwykłym urządzeniem do wysyłania energii i podróży szamańskich. Szamani wprowadzali się w trans, siadali na kamiennych stopniach głazu i czekali na wschód słońca, a następnie wędrowali w ciele astralnym do krainy bogów wzdłuż linii promieniowania generowanego z Intihuatany. Badania radiestezyjne potwierdziły, że z kamienia wypływa pasmo promieniowania zwane w geomancji „spirit line” (linia duchowa), które umożliwia tego typu pozacielesne podróże. Inny dziwny monolit możemy odnaleźć na górnym obszarze miasta w pobliżu Domu Strażnika. Kładziono na nim ciała umarłych, a emitowany przez głaz strumień energii miał służyć jako fala nośna dla dusz w ich wędrówce do nieba.
Znak zagłady cywilizacji
Złote lata imperium nie trwały jednak długo. W 1532 r. zjawisko precesji „pomieszało” ponownie obraz nieba. Konstelacja Lamy na zachodzie odsunęła się od Słońca, co odczytano jako znak zagłady inkaskiej cywilizacji. Tak też się niebawem stało. Machu Picchu zostało opuszczone, a dżungla zasłoniła święte miasto przed wścibskimi Europejczykami na prawie czterysta lat. Wprawdzie nie odbywają się tu już dawne rytuały gwiezdne, niemniej to wymarłe inkaskie centrum jest nadal bardzo znaczącym miejscem mocy, uważanym przez niektórych, obok Tiahuanaco, za najważniejsze w obu Amerykach. Energie tu występujące mają ogromną moc, porównywalną do innego czakramu Ziemi – słynnego kamiennego kręgu w Stonehenge. Powiada się, że osoby, który dotkną kamienia Intihuatany, noszą jego moc w swoim sercu już do końca życia.
Zagadka bez rozwiązania
Machu Picchu to najlepiej zachowane miasto Inków.Wpisano je w 1983 r. na listę dziedzictwa UNESCO, a w 2007 r. ogłoszono jednym z siedmiu nowych cudów świata. Na kompleks składa się ok. 200 różnych budowli. Miejsce – ze względu na swoje trudno dostępne położenie – nie zostało odkryte, a tym samym zniszczone, przez hiszpańskich konkwistadorów. Jego mieszkańcy opuścili je w latach 30. XVI w. (zaledwie po 100 latach od zbudowania), a teren porosła dżungla.Za odkrywcę zagubionego miasta uważany jest amerykański naukowiec Hiram Bingham, który dotarł tu w 1911 r., mimo że wcześniej, już w 1867 r. zrobił to niemiecki poszukiwacz złota, Augusto Berns.
Do dziś badaczom nie udało się ustalić ani funkcji tego ośrodka, ani przyczyny jego opuszczenia przez Inków. Odkrycie większej liczby szkieletów kobiecych niż męskich niektórzy traktują jako potwierdzenie hipotezy o kultowym charakterze tego miejsca i funkcjonowaniu tu klasztoru Dziewic Słońca. Istnieją też legendy o podziemnych korytarzach, ale jak na razie nie udało się ich odkryć.