Ból pojawił się nagle. To było jak trzęsienie ziemi w czaszce. Lekarze zapisywali coraz mocniejsze leki. Zmieniały osobowość, otępiały i nie zwalczały bólu. Na nagłe, niespodziewane ataki bólu Ellis reagował gniewem.
Im jego złość była silniejsza, tym bardziej ból się nasilał. Jako matematyk poszukiwał jednak rozwiązania swojego problemu. Tak trafił do dr. Deny, hinduskiego lekarza. Ten zaproponował ograniczenie leków i wspomniał o medytacji.
Nauka medytacji
Pierwsza próba medytacji i... porażka. Usiadł na krześle, skoncentrował uwagę na oddechu i ból się nasilił. Poczuł, że sztylet wbija mu się w czoło. Szukał dalej pomocy i znalazł terapeutkę łączącą terapię przeciwbólową z praktyką medytacji.
Od niej usłyszał podstawowe słowo: uważność. Doradziła mu, aby całą swoją uwagę skupił wyłącznie na tym, co aktualnie się dzieje. Taka skupiona obserwacja otoczenia (tj. uważność) zastąpiła gniew, który przychodził wcześniej wraz z bólem.
Tak rozpoczął się program medytacyjnej redukcji stresu. Następnym etapem było kilkudniowe odosobnienie medytacyjne w stanie Massachusetts. Na kolejne warsztaty pojechał z jednym celem: pozbyć się bólu.
Tymczasem odkrył tam prawdę o bólu.
Czego uczy ból?
Siedząc w medytacji, doznał olśnienia. Nagle zrozumiał, że ból wiele go nauczył o nim samym, o życiu i innych ludziach. Ból był jego nauczycielem, a on witał go gniewem, jak najgorszego wroga. A przecież powinien ból zaakceptować i spytać: czego chcesz mnie nauczyć?
Potrzebował prawie czterech lat bólu i cierpienia, by zrozumieć jedno: ból nie tworzy cierpienia, cierpienie to stan umysłu, który towarzyszy doświadczaniu bólu.
Ból jest nie do uniknięcia: czy to fizyczny, czy emocjonalny, czy psychiczny. Natomiast cierpienie można rozproszyć właśnie dzięki medytacji. To ona uwalnia od cierpienia, które jest pochodną bólu.
Niech myśli płyną
Profesor Ellis radzi: należy skupić uwagę na oddechu, obserwując wszystko, co przychodzi: myśli i dźwięki. Pozwólmy myślom płynąć swobodnie, jak obłokom. Nie przywiązujmy do nich wagi. Nie walczmy z tym, co nas rozprasza. To jest także część praktyki.
W czasie tej medytacji problemy przestają być ważne. Otwiera się przestrzeń wewnętrzna. Ból się w niej rozpuszcza jak łyżeczka soli w szklance wody. Już tak bardzo nam nie dokucza.
Maria Rojek