Kurczy się od nich mózg, dotkliwie ranią serce, ale nic nie wskazuje, że znikną z naszego życia. Musimy więc jakoś ich oswoić. Mowa o stresie i pośpiechu – dwóch okrutnych braciach niszczących nasze ciała i dusze.
Zjada pan zęby – powiedział mój dentysta i kazał zakładać na noc plastikową osłonę, abym ich nie starł do żywej miazgi. – Nareszcie się pan odpręży – zachwalał – bo nie będzie mógł pan z nadmiaru stresu zaciskać szczęk i trzeć siekaczami. Rezultat był taki, że po miesiącu osłona została przeze mnie przegryziona. Ale po kolejną do doktora-potwora, jak go pieszczotliwie nazywamy wśród pacjentów, zgłoszę się dopiero za rok. Co się stało, że przestałem tak intensywnie zjadać zęby? To proste. Postanowiłem zwolnić i w ogóle lepiej sobie radzić w życiu, korzystając z buddyjskiej psychologii życia codziennego. Zachód zainteresował się buddyzmem wtedy, kiedy nasze życie gwałtownie przyśpieszyło, a my straciliśmy orientację, o co chodzi w tej gonitwie. Absurdalność sytuacji ilustruje taka oto historyjka:
Swego czasu gdzieś w Indiach angielski oficer, chociaż się bardzo śpieszył, zabrał z drogi sędziwego starca, który najwyraźniej od wielu godzin spokojnie czekał na autobus. W milczeniu jechali razem godzinę albo dwie, a kierowca, nie zważając na nic, pędził jak szalony. Gdy minęli granicę miasta, spojrzał na zegarek i z satysfakcją zwrócił się do swojego pasażera: „O siedem minut krócej niż mój dotychczasowy rekord na tej trasie”. Ale stary człowiek nie wyraził ani podziwu, ani nawet uznania. Westchnął tylko i zapytał: „I co pan teraz zrobi z tymi siedmioma minutami?”.
Prawda jest w Tobie
Okazuje się, że buddyjski sposób myślenia może dać wsparcie, i to ludziom z zupełnie innego kręgu kulturowego. Aby wyznawać buddyjską filozofię, nie trzeba zaraz golić głowy, palić kadzidełek i kręcić modlitewnym młynkiem. Co więcej, nie ma potrzeby wyrzekania się dotychczasowej wiary, bo buddyzm jest religią bez boga. Sam Budda nie jest jego człowieczą formą, jak Chrystus, ani prorokiem, jak Mahomet. Budda nie jest kimś, do kogo można się modlić, nie jest świętym, przed którym powinniśmy klękać. To po prostu osoba przebudzona – nic więcej i nic mniej. Jest tylko nauczycielem, oświeconym, który pojął, co w życiu jest ważne. A ważne jest to, że właściwie wszystko zależy od tego, jak Ty widzisz świat. Twoja prawda jest Twoją prawdą i innych nie ma. Nie szukaj prawdy na zewnątrz, szukaj w sobie. Być tu i teraz oraz widzieć rzeczy takimi, jakimi one są – to najważniejsze rady Buddy. Dzięki temu każdy może być buddą sam dla siebie. Budda w Tobie nie będzie wyglądał dokładnie jak budda we mnie. Stan buddy – oświecenie – ma tyle twarzy, ilu jest ludzi.
Proste, ale nie łatwe
James zachorował na AIDS. Było to w czasach, kiedy choroba ta była prawdziwą plagą. Pewnego dnia Joan, jego przyjaciółka, podlewała kwiaty w mieszkaniu Jamesa. W jednej z donic rósł duży grudnik, na którym większość kwiatów już przekwitła – zaczęły opadać na podłogę. Joan, myśląc, że zaoszczędzi choremu przyjacielowi czołgania się po podłodze, zaczęła obrywać z rośliny więdnące kwiaty. James delikatnie położył jej dłoń na ramieniu i powiedział: „Joan, wszystko ma swoje życie i przeznaczenie, a cykl tych kwiatów jeszcze się nie skończył. Wiem, że nie wyglądają najlepiej i że ich świetność już minęła, ale proszę, niech zakończą życie w swoim czasie. Z radością pozbieram je później z podłogi”.
Joan tak o tym opowiada: „Nie należę do osób cierpliwych. Ta cecha wymaga stałej uważności, która jest jednym z głównych buddyjskich przykazań. Nawet po odebranej od Jamesa lekcji, by pozwolić życiu przejść pełen cykl, czasem nadal chcę obrywać martwe kwiatki, ponaglam ludzi w trakcie rozmowy, klnę na ruch drogowy i śpieszę się, jedząc wykwintny posiłek. A przecież prawdziwa cierpliwość oznacza zgodę na to, by życie toczyło się własnym rytmem”.
Joan ma rację. Warto zadać sobie do odrobienia pracę domową: w tym tygodniu zwróć uwagę na chwile, kiedy jesteś niecierpliwa/wy. Po co ten pośpiech? Co zrobisz z minutą, którą zaoszczędzisz, przejeżdżając (zakładamy, że bez wypadku) na czerwonych światłach, albo nie pozwalając dziecku dokończyć wlekącej się już czwartą minutę opowieści o koleżance lubiącej pączki?
Cierpliwość jest tym, czego szukasz – spokojem. Jest też szansą na głęboką miłość i wyciśnięcie z życia każdej kropli.
Korzystałem z książki Joan Borysenko „Przewodnik dla zapracowanych”, Wyd. AnWero.