Krzepi, oczyszcza i uspokaja. Już przed wiekami poznali się na nim Chińczycy.
Dziś warto, abyśmy zalety wywaru z pszenicy docenili i my, zwłaszcza że ziaren jej u nas
– w kraju złotych łanów – dostatek.
Bardzo się zdziwiłam, gdy w poszukiwaniu informacji o pszenicy natknęłam się na pewną piosenkę autorstwa naszego słynnego barda Jacka Kaczmarskiego. To piosenka o Głupim Jasiu, co wyruszył w poszukiwaniu wody życia. Władzy nie chciał, żony pięknej też nie. A mógł biedak mieć jedno i drugie, gdyby posłuchał ćwierkających ptasząt i uzdrowił króla... Czym? Ano wywarem z ziarn pszenicy:
Idź, ćwierkały, Jasiu do stolicy,
gdzie umiera król na łożu z piór;
uzdrów go
wywarem z ziarn pszenicy,
on ci władzę da i jedną z cór,
on ci władzę da i jedną z cór.
Pszenica w naszej tradycji ludowej od wieków była bardzo cennym towarem. Nic dziwnego – z niej mąka, z mąki chleb. Dlatego jej złoty kłos był symbolem dostatku. Współcześnie ziarna pszeniczne jako ten symbol pojawiają się u nas na stole jedynie w kutii na Wigilię. Ale, jak się okazuje, dawniej znana była nie tylko z magicznej mocy. Zapewne ci, którzy choćby otarli się o medycynę naturalną, wiedzą, że jedzenie gotowanych ziaren pszenicy lub orkiszu to jedna z najlepszych monodiet oczyszczających.
Co ciekawe, dziś wiedza o leczniczych właściwościach pszenicy dociera do nas drogą nieco okrężną, bo przez Chiny. Chińczycy kochają pszenicę i w tradycyjnej medycynie chińskiej poleca się ją jako pokarm, który ma krzepić ciało i ducha. A picie wywaru poleciła mi dobra znajoma, która gotuje według zasad pięciu przemian. Wywar ma ponoć uspokajać umysł i czynić nas mniej nerwowymi.
Niebo w gębie
Jakim zaskoczeniem był dla mnie moment, w którym po raz pierwszy uwarzyłam i spróbowałam pszenicznego wywaru. Nieprawdopodobne niebo w gębie! Coś jakby... zielona herbata, ale bez goryczki. A do tego ten zapach letnich łanów zbóż! A ja, która słodzę wszystko, co mi w płynnej postaci podają, po raz pierwszy napoju nie pocukrzyłam... Zachwyciła mnie subtelność tego smaku.
Jeśli pragniesz podzielić moje zachwyty, weź 2 łyżki ziaren pszenicy (można ją kupić w sklepach ze zdrową żywnością – chyba że ktoś jest szczęściarzem i hoduje własną) i zalej ją 2 szklankami zimnej wody. Potem gotuj ok. pół godziny (od chwili wrzenia). Ostudź nieco i rozkoszuj się smakiem i zapachem wakacji na wsi.
Jeżeli masz dar wyobraźni, dodaj do tego wizualizację: jeden łyk i czujesz, jak ciemna chmura wizji końca świata w 2012 roku odpływa w równie ciemną dal, kolejny – i wizja epidemii (dowolnej) grypy odpływa w jeszcze czarniejszą dal... Aż masz ochotę powiedzieć: „Chwilo, trwaj!”. A żeby trwała jak najdłużej, najlepiej od razu przygotować podwójną porcję wywaru, bo pić go można bez specjalnych ograniczeń. Zatem – smacznego!