Ufowyznawcy
Martwisz się losami naszej planety? Niepotrzebnie, guru najróżniejszych sekt zadbają o ludzkość, nawiązując kontakt z Obcymi. Bowiem tylko kosmici mogą nas uratować przed totalną zagładą.
Trzydzieści pięć lat temu Claude Vorilhon, francuski kierowca rajdowy,
po kolejnym wyścigu na torze Formuły 1 wrócił do domu i położył się
spać. Mimo zmęczenia sen nie przychodził, jakaś siła kazała mu czuwać.
Po godzinie postanowił wstać i przejść się. Kiedy wszedł na
wzniesienie, pozostałość po wulkanie, i popatrzył w rozgwieżdżone
niebo, doznał olśnienia. Uzmysłowił sobie, że prawdziwym zbawieniem dla
Ziemian mogą być przybysze z gwiazd. Kilka dni później doszło do
spotkania Vorilhona z Obcymi. Kosmici pochodzili z odległej planety i
wyprzedzali Ziemian w rozwoju cywilizacyjnym o dwadzieścia pięć tysięcy
lat. Przekonali rajdowca, że tylko oni mogą ocalić mieszkańców Ziemi
przed zagładą w 2035 roku.
Claude Vorilhon, przyjąwszy imię Rael, postanowił skupić wokół siebie
grono osób godnych interwencji kosmicznej. Tak powstał Kościół raelian,
liczący dziś blisko 300 tysięcy wyznawców na całym świecie. Wyznawców,
którzy prócz informowania reszty ludzkości o czekającej ich podróży,
chcą w Jerozolimie wybudować Trzecią Świątynię Salomona, która będzie
ambasadą kosmitów na Ziemi. Póki co, zbierają niezbędne fundusze, są
ponadto rzecznikami wolnej miłości, masturbacji i klonowania. Parę lat
temu głośno było o ich projekcie sklonowania człowieka, utrzymywali
nawet, że im się to udało...
W Polsce liczebność raelian szacuje się na około dwa tysiące wiernych,
a sam ruch, jak na wyznawców nowoczesnej techniki przystało,
rozpowszechniło w latach osiemdziesiątych XX w. kilku studentów
Politechniki Warszawskiej.
Obcy źli i dobrzy
Z raelianami nie mogą zgodzić się
ufowyznawcy ze Stanów Zjednoczonych skupieni wokół Kościoła Aetherius
Society. Twierdzą oni, że po pierwsze, kosmici przylecą na Ziemię nie w
2035 roku, tylko dopiero na przełomie kolejnego wieku. Poza tym, nikogo
ze sobą nie zabiorą, tylko uratują ludzkość tu, na miejscu,
"wdrukowując" telepatycznie w nasze głowy zasady pokojowego
współistnienia. Natomiast zgadzają się z raelianami co do korzystnych
skutków wolnej miłości.
Scjentolodzy, członkowie ruchu ufowyznawców liczącego obecnie ok.
dziesięciu milionów wiernych na całym świecie, ostrzegają jednak, by
nie przesadzać z ufnością w dobre intencje kosmitów. Obcy obcemu
nierówny. Tak jak na Ziemi, tak i w odległych galaktykach istnieją siły
dobra i potężne moce zła, a najgorszy z nich to władający galaktycznym
imperium namiestnik zła - Xenu. Aby trzymać go z dala od Ziemi, należy
w trakcie zbiorowych mszy wysyłać w kosmos dobrą energię. W ten oto
prosty sposób ściągniemy tylko tych Obcych, którym na kosmicznym sercu
leży dobro mieszkańców naszego świata. Oczywiście zawsze może coś pójść
nie tak i na Ziemię przybędą i źli, i dobrzy przedstawiciele galaktyk.
W takiej sytuacji może dojść do tragicznego w skutkach konfliktu. Gdyby
tak się stało, jedynie scjentolodzy mają szansę wyjść z tej zawieruchy
cało. Niestety, gwarancja bezpieczeństwa kosztuje - aby wstąpić w
szeregi rzeczywistych członków scjentologów, trzeba słono zapłacić. Owa
"składka członkowska" wynosi, w zależności od kraju, od czterech do
piętnastu procent dochodów. W Polsce pobiera się na ogół siedem
procent. Niezbyt wygórowana cena, zważywszy, że koszty ubezpieczeń
rosną, a żadne z towarzystw ubezpieczeniowych nie ma w pakiecie ochrony
przed UFO.
Ratunek na Wschodzie
Kto nie ma ochoty płacić, musi pojechać do Chin. Chiński ruch religijny
Falun Gong zrzeszający obecnie około stu milionów (!) wyznawców broni
się przed przyszłą inwazją kosmitów o wiele taniej i prościej.
Jak naucza założyciel ruchu, Li Hongzhi, kosmici tylko czekają, aż
ludzkość da się omamić naukowcom i uwierzy, że żadne niebezpieczeństwo
ze strony mieszkańców kosmosu im nie grozi. A wtedy przypuszczą atak.
Na szczęście Falun Gong znalazł skuteczną metodę obrony. Trzeba
cierpliwie uprawiać staroazjatyckie ćwiczenia medytacyjne, a wyćwiczony
duch sam uniesie nas w krytycznej chwili ku bezpiecznym gwiazdom.
Kto wie, może dostojny Falun Gong ma rację i proponowane przez niego
medytacje są skutecznym sposobem na życie i obronę przed kosmicznym
złem?
Polski kontratak
Wierni skupieni w religijnej sekcie Odnowy Ludzi i Ziemi - Antrovis,
bardzo wątpią w chińską teorię. Mają inny pogląd na tę sprawę. Antrovis
zarejestrowany został formalnie we Wrocławiu w 1990 roku i jest wśród
różnego rodzaju "kościołów ufologicznych" absolutnie polskim
wynalazkiem. Guru tego stowarzyszenia twierdził, że tajemnica Obcych
jest ściśle związana ze Słowianami, a z Polakami w szczególności. Jak
pisze Mariusz Gajewski, założyciel ruchu Edward Mielnik jest zdania, że
kluczem do historii jest kwestia słowiańska. Otóż przed ośmioma
miliardami lat Słowianie pochodzący z planety Atlanta, będącej siedzibą
wzorców ciał ludzkich, zwierzęcych i form roślinnych, wylądowali na
polanie w rejonie masywu Ślęży. Na Ziemię, równocześnie ze Słowianami,
przybyli też Hebrajczycy i wylądowali na Mazowszu. Mieli być
strażnikami wolnej woli prowadzącej do destrukcji istniejącej struktury
świata, która opiera się na uniwersalnych prawach. Starcie tych
opozycyjnych sił - prawa i wolnej woli - miało posłużyć stworzeniu
nowej jakości, czyli ciała wiecznie doskonałego. Rozpoczęło ją
przyjście na świat Jezusa, syna Hebrajczyka Gotlieba i Polanki porwanej
przez Hebrajczyków spod góry Ślęży. Jezus wzniósł pomost pojednania
między skrajnie opozycyjnymi pierwiastkami Wszechświata. Obecna
cywilizacja - jak głosi sekta - jest siódmą z kolei i zarazem ostatnią.
Potem nadejdzie pojednanie narodów pod duchowym przewodnictwem Polan.
Owo pojednanie będzie potrzebne, by bez większych kłopotów ewakuować
mieszkańców Ziemi w chwili zagłady planety. Niestety, z niewiadomych
przyczyn kosmiczny plan uległ zmianie i nie doszło do pojednania
narodów, ani też nie pojawiło się UFO, by zabrać nas do lepszego
świata. Antrowis został wyrejestrowany ze spisu stowarzyszeń i, jak
twierdzą dawni jego członkowie, najzagorzalsi wierni zeszli do
podziemia. Nikt nie wie, czy z obawy przed administracją czy
opóźniającą się zagładą świata i globalną ewakuacją.
UFO wiecznie żywe
Jak podają statystyki, liczba ufowyznawców,
skupionych w różnorodnych kościołach, sektach i stowarzyszeniach rośnie
lawinowo i nic nie wskazuje na to, by zjawisko to miało szybko
zaniknąć. Może to i dobrze, w razie czego do rozmowy z Obcymi będziemy
mieli - jak szacuje ONZ - ponad 200 milionów ambasadorów.
Pierwszą znaną grupą wyznaniową, która wierzyła w zbawienie ze strony mieszkańców innych światów, była najprawdopodobniej sekta osiemnastowiecznego, szwedzkiego mistyka Emanuela Swedenborga o nazwie Swedenborgianie. Sekta ta działa w Szwecji do dziś.
Zwolenników wiary w ratunek ze strony kosmitów na całym świecie przybywa. W 2007 roku oficjalnie zarejestrowano w USA 15 grup religijnych oddających cześć pozaziemskim istotom. Największą z nich jest, obok scjentologów, Kościół Subgeniusza założony przez R. Dobbsa i skupiający ponad 300 tys. wiernych. Członkowie tego Kościoła twierdzą, że mają zarezerwowane pół miliona miejsc na statkach kosmicznych dzięki negocjacjom, jakie prowadzą z istotami pozaziemskimi. Z całą pewnością nie podzielą więc losu wyznawców UFO z Kościoła Brama Niebios, którzy w 1997 r., dopatrując się w komecie Halleya nadlatującego pojazdu kosmicznego, popełnili zbiorowe samobójstwo (39 osób), by w ten sposób przenieść się na jego pokład. W tym samym roku do zbiorowego samobójstwa (47 osób) doszło w sekcie UFO – chrześcijańskiej Świątynia Słońca.
Samobójstwa te bardzo zadziwiły Daniela Smitha, guru ufologicznego Kościoła z Karoliny Południowej, który stwierdził, że jego młodsi bracia w wierze nieco się pośpieszyli, bowiem każde dziecko wie, że do najazdu UFO na Ziemię dojdzie dopiero w 2035 roku.